Sweet 11 november

Dawno nie było ciekawostek o Holandii 🙂 Trzeba to zmienić 🙂 Jutro w Polsce wszyscy macie wolne z okazji Święta Niepodległości, tutaj niestety wszyscy idą do pracy….ale…ale, w Holandii 11 listopada to też wyjątkowy dzień…wiecie jaki? Założę się, że nie macie pojęcia 🙂

11 listopada to święto zwane Sint Maarten, czyli świętego Marcina. Tak naprawdę to największą frajdę mają w tym dniu dzieciaki, bo znajdują się w posiadaniu chyba największej ilości cukierków w całym roku 🙂 Ale te cukierki to nie dostają ani od rodziców, ani też za darmo…kto je zatem daje i za co? Po pierwsze w tym dniu przygotowują samodzielnie w szkole, czy też w przedszkolu piękny lampion, uczą się specjalnej na ten dzień piosenki, żeby wieczorem z zapalonym lampionem odwiedzać ludzi w domach i tę właśnie specjalną piosenkę śpiewać. W podziękowaniu dostają od mieszkańców właśnie cukierki…dużo cukierków 🙂 Dzieciaki chodzą najczęściej 2-3 osobowymi grupkami, są w bardzo różnym wieku, od 2 do 12 lat mniej więcej. A skąd się wzięła taka tradycja?

Wszystko zaczęło się jakieś tysiąc siedemset lat temu. Urodzony najprawdopodobniej na terenie dzisiejszych Węgier Marcin z Tours został rzymskim legionistą i kiedy znalazł się ze swoimi kolegami w okolicach Amiens (północna Francja) doznał niezwykłego przeżycia. W trzaskającym mrozie natknął się na żebraka, który umierał z zimna i wycieńczenia. Marcin rozerwał swój żołnierski płaszcz i podzielił się z ubogim. Kiedy wieczorem wrócił do garnizonu we śnie ukazał mu się Jezus. Chrystus wychwalał wspaniały czyn Marcina i dziękował mu za to, że ten go przyodział. Tak zaczęła się szybka kościelna kariera Marcina, który jeszcze za życia został biskupem Marcinem, a po śmierci – świętym Marcinem, zwanym także Marcinem Miłościwym. Co jednak ta lekcja religii ma wspólnego z holenderskimi dzieciakami biegającymi po niderlandzkich miastach w dniu 11 listopada?

Wiele. Tak się bowiem złożyło, że to w Belgii i Holandii (oraz częściowo Francji) kult świętego Marcina przyjął się najmocniej. Obchodzenie  Sint-Maartenfeest od początku wiązało się z pomocą najbiedniejszym (bądź co bądź legendarny Marcin podzielił się swym płaszczem z żebrakiem). Także pora dobrze współgrała z ideą wspierania biedaków– połowa listopada to początek zimnego i ponurego okresu, czas prawdziwego piekła dla bezdomnych i żebraków. Dlatego do początku dwudziestego wieku święto to obchodzili głównie biedacy i ich dzieci – serca bogatszych obywateli robiły się 11 listopada bardziej miękkie i żebractwo tego dnia było o wiele bardziej dochodowe niż przez resztę roku. Zmieniło się to w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Holendrzy i Belgowie zdali sobie sprawę, że świętowanie Sint-Maartenfeest odwołuje się do najlepszych ludzkich uczuć: miłosierdzia, troski o bliźniego, gotowości do bezinteresownej pomocy.

(źródło: www.mojaholandia.nl)

Tak więc uzbrojona w worek cukierków czekam niecierpliwie na jutrzejszy wieczór 🙂 Dzwonek będzie dzwonił do drzwi pewnie kilkadziesiąt razy, tyle samo usłyszę piosenkę o św. Marcinie, na szczęście za każdym razem w innym wydaniu 🙂 

A poniżej mam dla was wreszcie jesienną stylizację 🙂 W moich ulubionych jesiennych kolorach, beże, brązy, i zieleń 🙂 No i w końcu debiut mojej perełki, którą przywiozłam z Tajlandii. Torebka LV, która różni się od oryginału tylko jednym małym szczegółem: ceną 🙂

 

  jacket – Mango

  blouse- Zara

trousers-Stradivarius

  boots- Zara

scarf – Super Star

bag -no name

braselets – Super Star

watch – Michael Kors

brown, Ciekawostki z Holandii, Ciekawostki z Wiatrakowa, LV, mango, zara

Komentarze (40)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

do góry

ZDJĘCIA NA BLOGU SĄ MOJEGO AUTORSTWA I ZGODNIE Z PRAWEM AUTORSKIM , BEZ MOJEJ ZGODY NIE MOGĄ BYĆ NIGDZIE WYKORZYSTANE! JEŚLI CHCESZ UŻYĆ MOICH ZDJĘĆ SKONTAKTUJ SIĘ ZE MNĄ : addictedtopassion@gmail.com