JEDZIESZ NA WAKACJE? ZOBACZ BEZPŁATNIE JAK ROBIĆ LEPSZE ZDJĘCIA!

Jeśli też chcesz robić takie zdjęcia jak ja, mam dla Ciebie wspaniałą wiadomość! Przygotowałam dla Ciebie 80 minutową, bezpłatną lekcję fotografii w której zdradzam Ci moje fotograficzne sekrety. Kliknij poniżej i uzyskaj dostęp do lekcji.

Life at the foot of Kilimanjaro

Odkąd zaczęliśmy planować naszą podróż widziałam, że musimy zarezerwować sobie jeden dzień na zobaczenie jak żyją ludzie u stóp Kilimandżaro. Komplikacje były przy tym nie małe, bo głupia najpierw zarezerwowałam hotel na Zanzibarze, a dopiero później szukałam lotu. Pech chciał, że tanie linie, którymi lecieliśmy do Tanzanii Fast Jet nie latają niestety codziennie i akurat w tym dniu, w którym przypadł nam powrót na Zanzibar nie było lotu. Zostaliśmy zatem skazani na lot z Precision Air. Za ten kaprys słono zapłaciliśmy, ale przynajmniej będę mieć nauczkę na przyszłość, najpierw samolot, a później hotel. Dla ścisłości, przełożenie rezerwacji hotelu o jeden dzień kosztowało tyle samo co różnica w cenie biletów, więc mijało się to z celem.

No ale wracając do ostatniego dnia w Tanzanii, po śniadaniu pożegnaliśmy z naszymi towarzyszami z Australii. Sandra z Tembo Tambu zamówiła nam taksówkę, która zawiozła nas do niewielkiej, uroczej miejscowości ( nazwy niestety nie zapamiętałam) u stóp Kili. Tam poczęstowano nas herbatką i przydzielono sympatycznego przewodnika, który zabrał nas w niezapomnianą podróż pośród olbrzymich bananowców!

To był niezapomniany dzień. Zapowiadał się tak niewinnie, ale zostawił głęboki ślad w pamięci. Nasz przewodnik Augustin, starszy pań, na moje oko po sześćdziesiątce, zabrał nas w podróż w czasie. Do miejsca w którym ludzie żyją bez prądu, wodę noszą w wiadrach z pobliskiej rzeki, jedzą zupę z bananów wyhodowanych w ogródku, wszyscy wszystkich znają, pomagają sobie wzajemnie, gdzie ludzie są zawsze uśmiechnięci, a dzieci bawią się na drodze…do krainy szczęśliwości 🙂

Augustin prowadził nas przez gąszcze palm i bananowców, opowiadając przy tym napotkanych roślinach, uprawie banów, a przede wszystkim o życiu tutejszej ludności. O tym jak ciężko muszą pracować aby przeżyć. Z ciekawostek, pod Kili hoduje się kilkaset różnych odmian banów. O różnych rozmiarach, kolorach i smakach. Jedliśmy nawet jedne takie, które w smaku bardziej przypominały ziemniaki niż banany. To właśnie z nich robi się zupę bananową.

Wiecie jak wygląda kawa, zanim trafi do waszej filiżanki? 🙂 Właśnie tak 🙂 Więc możecie sobie tylko wyobrazić ile czasu i pracy kosztuje, żeby z tych kuleczek zebrać, a później oczyścić na kilogram kawy. To właśnie głównie z uprawy kawy, bananów i avocado żyją tutejsi mieszkańcy.

 

Dzieci nie mają komórek, I-phonów, komputerów, ani nawet TV. Co zatem robią? Bawią się w chowanego pomiędzy ogromnymi bananowcami. Biegają cały czas koło nas. Uśmiechają się. Ale też ciężko pracują. Poniżej kilkuletnie dzieciaki z ogromnymi workami pełnych liści, które noszą z lasu. Liście te stanowią pożywienie dla krów.

Tak sobie idziemy za naszym przewodnikiem i zaobserwowaliśmy ciekawą rzecz. Przechodząc obok pewnej kobiety Augustin coś tam do niej powiedział po ichniejszemu, ona mu odpowiedziała i tak idąc wymieniali się krótkimi zdaniami dopóki przestali się słyszeć…za pierwszym razem myśleliśmy, że po prostu o czymś rozmawiają, za którymś z kolei, stwierdziliśmy, że nasz przewodnik jest po prostu bardzo gadatliwy, ale kiedy zauważyliśmy że ona tak z każdą napotkaną osobą rozmawia, nie zatrzymując się przy tym, zapytaliśmy, czy on zna te wszystkie osoby i o czym tak rozprawiają. A tu się zdziwiliśmy, bo oni się tylko wzajemnie pozdrawiali i obsypywali komplementami 🙂 taka po prostu miła i sympatyczna wymiana pozdrowień 🙂 był bardzo zdziwiony że w Europie nie rozmawia się z nieznajomymi 🙂

A poniżej jeden z nielicznych domów, który ma tutaj dostęp do prądu. Mieszka w nim lekarz.

Ludzie, których spotykaliśmy na drodze byli zawsze uśmiechnięci. Każdy się zatrzymywał, witał z nami. Pozdrawiał. Udało się nawet z kilkoma osobami porozmawiać po angielsku, czym byłam bardzo zaskoczona. Biło od nich takie błogie szczęście 🙂 Tylko, czy oni są tak naprawdę szczęśliwi?

Augustin opowiadał nam dużo o swoim życiu, o swojej rodzinie i malutkim domku w którym mieszka.  Kiedy zapytałam, czy to daleko stąd powiedział, że rzut beretem i jeśli tylko mamy ochotę to zaprasza nas do siebie na herbatkę 🙂 Niemal podskakując z radości przyjęliśmy zaproszenie i po kilku minutach byliśmy na jego podwórku. Oprowadził nas po wszystkich zakątkach swojego domostwa 🙂 Pozwolił nam zajrzeć do wszystkich pomieszczeń z dumą opowiadając, co się w nim znajduje. I tak odwiedziliśmy w kolejności pomieszczenie w którym znajdowała się najważniejsza żywicielka rodziny, czyli krowa, później malutka kuchenka w której właśnie chyba coś się przypalało, tak mi się wydaje, a może wędziło, bo było tam pełno dymu, sypialnie z drewnianym łóżkiem, i pokoje synów. Wszystkie pomieszczenia były malutkie, ciemne i bardzo wilgotne. Na końcu pokazał nam swoją największą dumę. Pokój gościnny, w którym znajdowały się łóżka, takie prawdziwe, jedna sofa i stół. Wszystko było starannie przykryte prześcieradłami, żeby pewno się nie zakurzyło. Jeśli, ktoś ma ochotę przenieść się na chwilę w czasie i pożyć kilka dni jak tamtejsi mieszkańcy, to właśnie można się u Augustina zatrzymać 🙂 Pewno gdyby to nie był nasz ostatni dzień w Tanzanii chętnie byśmy zostali 🙂

Augustin poczęstował nas herbatą z mlekiem i pysznymi bananami 🙂 Udało nam się też porozmawiać z jednym z jego synów. O czym? O marzeniach 🙂 Wiecie jakie jest jego marzenie? Skończyć szkołę i dostać pracę. Nie ważne jaką…po prostu, chce gdzieś pracować….a o czym marzą nastolatki w Polsce? Hmmm…chyba wolę nie wiedzieć….

Wracając przechodziliśmy obok szkoły, która wyglądała tak. Zaraz poniżej szkolne WC.

I pewna staruszka, która mieszka tutaj zupełnie samiuteńka. Właśnie przygotowywała zupkę z bananów 🙂

To był cudowny dzień! I mam już kolejne marzenie! Żeby wrócić tu kiedyś i zamieszkać w jednym z takich małych domków chociażby na jakiś czas. Bez TV, bez komputera, bez internetu…tak po prostu wyłączyć się i cofnąć na chwilę w czasie 🙂

Po powrocie ze wspaniałej wędrówki czekał na nas pyszny lunczyk przygotowany z tradycyjnych tanzańskich potraw. Zupa bananowa, która zupełnie nie przypominała w smaku bananów, ale była przepyszna. Do tego duszone mięsko z ryżem i najwspanialsze avocado jakie w życiu jadłam. Tak nie wiele, a daje tyje szczęścia 🙂

Wieczorem lecimy na Zanzibar. Mamy nadzieję wreszcie porządnie się wyspać, odpocząć i zrelaksować 🙂 Oczywiście na lotnisku w Tanzanii modlimy się, żeby nas wpuścili bez naszych nieszczęsnych żółtych książeczek. O dziwo, przy odprawie nie było ani żywej duszy. Przeszliśmy więc na legalu bez książeczek, nawet wiz nie sprawdzali. Pewno dlatego, że to był wewnętrzny lot.

A o kolejnych wrażeniach z Zanzibaru już w kolejnym poście 🙂

Informacje praktyczne

– taksówka w dwie strony do miejscowości z której zaczyna się wędrówka – 30$

– 3h wędrówka, do wyboru jest kilka różnych tematów, Coffie Tour, Village Tour (szkoła, kościół i targ) my wybraliśmy Nature Tour i myślę, że to był najlepszy wybór 🙂 – 19$/os + 7$ lunch

-napiwek dla przewodnika, my daliśmy 20$, ale to oczywiście zależy już od was…

-bezpośredni przelot z Precision Air, Kilimandżaro – Zanzibar – 180$/os co oczywiście odradzamy z całego serca, z Fast Jet można lecieć za 45$

blog podróżniczy, Kilimanjaro, relacja z podrozy Tanzania, Relacja z podrozy Zanzibar, wakacje tanzania, wakacje zanzibar

Komentarze (50)

  • Skasowało mi sie wszystko co napisałam;(
    Zupa bananowa, chętnie bym spróbowała;)
    Jak również chętnie przeniosłabym sięw czasie z Tobą w te miejsca, bez telefonu czy internet;)
    Piękne miejsca zwiedziłaś! Mam do Ciebie prośbę, wiele podróżujesz, na własną rekę i wiesz jak szukać wycieczek w necie. Chce jechać latem z rodzinką do Czarnogóry – Zatoka kotorska. wiesz jak najlepiej poszukać kwater, znasz jakieś strony, co i gdzie znajdę ?
    pozdrawiam!

    • Czarnogóra 🙂 Pięknie tam 🙂 Byłam tam co prawda tylko jeden przy okazji Chorwacji , wiec niestety nie moge polecic zadnego noclegu, ale zaglebie sie wieczorem w temat, jak bede miec wolna chwilke, to dam znac co udalo mi sie znalesc 🙂

    • Dziękuję !
      Ja jestem kulawa w szukaniu w necie wycieczek ;( Ciągle wyświetlają mi się biura podróży, które proponują hotele, a ja wolę skromnie i w zaciszu;)
      W Zatoce Kotorskie byłam ponad 6 lat temu, zachwyciła nas swoim pięknem. Przypadkiem trafiliśmy na mężczyznę, który zaproponował nam noclegi w przystępnej cenie, szkoda że sprzedał swój pensjonat. Nawet nie mamy już z nim kontaku;( Teraz chcemy tam wrócić ( nigdy nie zwiedzamy tego samego kraju, ale z małą dwuletnią Natalką, nie chcemy się tułać nigdzie, tym bardziej że ona podróż znosi kiepsko, to nie to samo co było z Emilką – ona zawsze w podróży była grzeczna 😉 Będę Ci wdzięczna, jak podsuniesz mi jakieś stronki, lub nakierujesz gdzie mam szukać. Dziękuję!

    • Już ci kochana wszystko piszę. Moje przygotowania do wyjazdu/podrózy zaczynaja się od tego, że najpierw szukam, co mnie w danym kraju interesuje, co chciałam zobaczyć, gdzie pojechać. Czy jestem w stanie to wszystko zobaczyć z jednego miejsca, czy trzeba zarezerwować noclegi w kilku różnych. Jeśli planujecie zalogowanie się w jednym miejscu i nie zamierzacie się przemiesczać w sensie noclegowym, to już połowa sukcesu, bo jedna miejscówka załatwia wszystko. Nie czytam nigdy przewodników, bo są albo stare, albo miejsca przereklamowane, albo przez nalot turystów starciły już dawno na jakości i oryginalności. Najlepszym źródłem takich informacji są osoby, które właśnie z danego kraju wróciły i dzielą się w internecie swoimi spostrzeżeniami, uwagami, co warto a czego nie. Dla mnie to są zawsze najcenniejsze wskazówki. Takich osób szukam na forach interesującym mnie kraju. Jednymi z moich ulubionych są fora tematyczne na GoldenLine. Siedzą tam fajni ludzie na poziomie, i zawsze chętnie dzielą się informacjami (cennymi informacjami). Bo ostatnio szukałam czegoś o Malediwach i trafiłam na forum, gdzie najwiekszym problemem forumowiczów było: jak przemycić wódke na wyspy, bo wiadomo, że tam poza resortami nie mozna go ani kupić ani spożywać i kilkadziesiąt stron było właśnie temu poświęcone…masakra normalnie…Nie wiem czy jesteś zalogowana na GoldenLine, jesli nie to musisz sie zalogować, bo inaczej nie mozna sie udzielac na forum. Tutaj link do takiego forum: http://www.goldenline.pl/forum/pokochaj-czarnogore/
      lub http://www.goldenline.pl/forum/1762584/chorwacja-czarnogora/
      lub http://www.goldenline.pl/forum/3269942/czarnogora-sierpien-prosze-o-porady-co-gdzie-kiedy/ . Poczytaj sobie tam, zawsze możesz napisać albo na forum, albo bezposrednio do osoby, ktora być może posiada interesujące cię informacje. Widze, że o Czarnogórze jakoś mało tematów. Pamietam jak szukałam info o Tajlandii, to na wątku codziennie ktoś pisał i miał kilkadziesiąt stron. Poza tym, możesz zawsze szukać inf u blogerów podróżniczych, oni jeszcze chętniej dzielą się takimi informacjami. Czasami może się nawet zdarzyć, że szukając w necie znajdziesz kogoś kto tam mieszka, wtedy masz najlepsze i najświeższe informacje. Ja teraz wlasnie planuje podróż do Boliwii i przypadkiem szukając relacji z wypraw trafiłam na bloga dziewczyny, Polki, która tam mieszka i jak coś potrzebuję konkretnego się dowiedziec to po prostu do niej piszę. Tutaj masz kilka blogów o Czarnogórze:
      http://czarnogora.kissdesign.pl/
      http://pojechana.pl/europa/czarnogora/
      Najlepszym sposobem na szukanie informacji jest wrzucenie w wujka google hasła "czarnogóra, relacja z podrózy" i masz czytania na cały dzień 🙂
      Mam nadzieję, że chociaż trochę pomogłam 🙂 Jakbym jeszcze jakoś mogła pomóc to pisz śmiało 🙂

    • Jesteś kochana! Już dużo więcej wiem! Jutro się zarejestruję na forum, popytam i poczytam i będę działać; ) Nakierowałaś mnie, bo ja totalnie nie wiedziałam jak się zabrać za szukanie noclegów. W większości jeżdziliśmy w ciemno, na miejscu szukając noclegów, ale z Natalką to się nie uda, więc raczej zostaniemy w jednym miejscu. Muszę poczekać aż podrośnie 😉 Będziemy zwiedzać zatokę na rowerach, zresztą prawie zawsze je ze sobą zabieramy 😉 Mam nadzieję, kiedyś odwiedzić odległe kraje, które Ty podziwiasz 😉 pozdrawiam!

    • Oj nie, on uwielbia czytać o podróżach, wiec myślę, że sam się wciągnie 😉
      Może będzie coś o noclegach w Polsce, bo w maju się wybiera na dwa tygodnie dookoła Polski rowerem. Sam. To zapalony kolaż 😉 Dzień bez roweru to dzień stracony.
      Dzięki!

  • W Polsce podpisuje sie teraz petycje Chronmy dzieci przed szkołą , a sama szkoła jest narzędziem tortur …
    ;))
    To takie wyobrażenie maja nastolatki w Polsce … Zmanierowane porównują modele telefonów , a jak na Komunię IPad to ostatnio tez już obciach … Bo tablety są tanie …

    Tak , tam gdzie bieda wbrew pozorom wiecej życzliwości i szczęścia … Pamietam z mojej 9 -cio miesięcznej przygody w Egipcie … Brudne , zasmarkane i wiecznie uśmiechnięte dzieci beduińskie …. i życzliwość … I zawsze gotowość do pomocy … I herbatki mocne , słodkie , gorące i pite przy każdej okazji …

    Cudne zdjecia Marylko , zazdroszczę przygody !

  • Cudowne krajobrazy, wspaniała roślinność i te bananowce! Bardzo mi się podoba zwyczaj pozdrawiania nieznajomych 🙂 Myślę, ze gdybym zaczęła gadać do wszystkich spotkanych w centrum miasta ludzi to szybko by mnie ubrali w białe wdzianko i zamknęli w jakimś bezpiecznym, odosobnionym miejscu ;P

    • Hahaha 🙂 no pewno tak 🙂 ale powiem ci ze np w Holandii, wszyscy sie pozdrawiaja na ulicy. Nie mowie w miescie, bo to oczywiscie nie mozliwe. Ale kiedy idzie sie do parku, na spacer, czy chociazby pobiegac to kazdy mowi dzien dobry. Nie ma tak ze mijasz osobę, glowa w dół i idziesz dalej. Kazdy pozdrawia chociazby skinieniem glowy. Bylam tym na poczatku mocno zszokowana, bo w PL jest to nie do pomyslenia…a szkoda….

    • Z takim pozdrawianiem spotkałam się w Polsce tylko dwa, trzy razy. Podczas zdobywania Śnieżki i Trzech Koron oraz w marinach na Mazurach 🙂 Da się być miłym, tylko trzeba odrobinę chcieć 🙂

  • Stanę trochę w obronie nastolatków w PL, są zmanierowane bo i rodzice pędzą za tabletami, Ifonami, itp,a o pracy także marzą, ale już po maturze 😀 I piszę to jako matka gimnazjalistki, pytanie czy my w ich wieku marzyliśmy o pracy? Nie, o kinie, nowej książce czy dyskotece- dlatego proponuję mniej złośliwości 😉

    Ale fakt, przydało by się wysłać w takie miejsca wszystkich tych zabieganych, w sumie nie wiadomo za czym, prosta praca fizyczna i mniej jedzenia dobrze wpływa na stan umysłu i postrzeganie.
    Jakie te dzieciaki mają piękne zęby 🙂

    Piękna wyprawa, zazdroszczę 🙂

    • Niestety jest tak i tak… Młodzież z jednej strony bywa kulturalna i ma swoje cele w życiu, z drugiej strony potrafi być wulgarna i niestety pusta w sensie pomysłu na siebie. Często brakuje im po prostu właściwych wzorców. Pozdrawiam.

    • Hmmm…powiem ci, ze nie spotkalismy zadnych gadów, ani innych groźnych zwierzątek….a czy tam są to nie wiem…:) ja byłam w botkach, wiec spoko, ale mój mężu miał sandały i nie było ku temu żadnych przeciwskazań….:)

  • ah pieknie tam! najbardziej zaciekawila mnie mysl o pozdrawianiu sie nawzajem i mowieniu komplementow. w wiedniu mozna o tym zapomniec. drugi popatrzy sie jeszcze z byka na Ciebie :/

  • No tak, praca w polu zawsze ciężka była 🙂 Pomyślę o zupie bananowej, choć podejrzewam, że te banany, co dochodzą do Europy nijak się mają do tych, które Ty jadłaś.

  • Zazdroszczę możliwości podróżowania. Piękne zdjęcia. Piszesz, że ludzie byli uśmiechnięci, ciekawa jestem czy naprawdę tacy są, znaczy zadowoleni i szczęśliwy, bo życie ich wydaje mi się dość ciężkie.

    • Szczerze? Ciezko powiedzieć. Ale myślę, że uśmiechnięci i szczęśliwi to dwa różne pojęcia. Jak się z nimi rozmawia, to sprawiają bardzo miłe wrażenie, są faktycznie pomocni i zawsze z uśmiechem na twarzy…ale czy to jest odzwierciedleniem szcześcia…hmmm….nie sądzę…

  • Jestem znów pod wielkim wrażeniem. Wspaniałe zdjęcia. Co do życia tamtych ludzi, to myślę sobie, że Oni pewnie są szczęśliwi w swoim świecie. Może dobrze, że nie znają do końca innego… Pozdrawiam serdecznie.

  • Pewnie już to kiedyś pisałam, ale uwielbiam Twoje zdjęcia. I za treść, i za kolory, ich przejrzystość i wyrazistość. Też chcę takie robić! :). W podróżowaniu uwielbiam najbardziej podglądanie ludzi i możliwość obserwacji ich normalnego, codziennego życia. Utarte turystyczne szlaki to jedno, prawdziwe życie toczy się obok…

  • super ze w koncu trafilam na konkretny blog:) mam nadzieje ze mi doradzisz i podpowiesz kilka rzeczy.
    plan ma taki:
    w sumie do Dar mamy leciec juz 5lutego-czy luty to w miare dobry okres na Safarri i pobyt na zanzibarze? W srode ide sie szczepic ale juz na wzw a i b nie zdarze:/ mam zamiar kupic malarone, czy na zazi obowiazuje wciaz zolta ksiazeczka?
    Od razu po przylocie planuje dwu dniowy pobyt w Dar-w celu znalezienia 4dniowego safari: nie wiem czy bedziemy musieli dlugo czekac na zebranie grupy bo lecimy tylko w 2. potem nocleg w Arushy i powrot do Dar, stad przeprawiamy sie na Zanzibar-dwa noclegi w stolica i potem migracja-jeszcze w sumie nie wiem gdzie warto, moze cos plecisz, gdzie sie zatrzymac co zwiedzic?
    czy mozesz wskazac z jakiej wyszukiwarki korzystalas szukajac lotow fast jet? na ile dni lecieliscie do Afryki? czy safari zalatwiac na miejscu czy przez internet?

    bede Ci ogromnie wdzieczna za Twoje rady!
    pozdrawiam serdecznie Julia

    • Julio po pierwsze to przeczytaj koniecznie relacje dzien po dniu z naszej podróży po Zanzi i Tanzanii, tam znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania, a nawet wiecej 🙂 Szczegolnie poradniki.
      Jesli juz masz bilety kupione to zastanawianie sie teraz czy to dobry sezon czy nie, jakby nie ma wiekszego sesnu. Luty to pora sucha ale jednoczesnie bardzo gorąca.
      Tak obowiązuje żółta książeczka, aczkolwiek nie zawsze ja sprawdzają. My swoja zapomnielismy i jakos nam sie udalo.
      Jeśli nie masz jeszcze zarezerwowanego Safari to napisz do Tembo Tamu ( my robilismy z nimi safari i bardzo polecamy) moze akurat beda mogli was do kogos dolaczyc. Nie liczylabym na ostatnią chwilę, bo może was to wiecej kosztowac.
      Bilety do Tanzanii kupowalismy bezposrednio przez strone Fast Jet, ale cos mi sie ostatnio obiło o uszy, ze zrezygnowano z niektorych połączen. Poszukaj sobie bezposrednich lotow z Arushy albo z Kilimandzaro na Zanzi, zaoszczedzisz sporo czasu.
      Nasz pobyt to 14 dni, tutaj masz plan podrozy:
      http://www.addicted-to-passion.blogspot.nl/2013/10/taznzania-zanzibar-travel-plan.html
      A co polecam na Zanzi znajdziesz tutaj:
      http://www.addicted-to-passion.blogspot.nl/2014/02/zanzibar-poradnik.html
      Jakbym mogla jeszcze w czyms pomoc, to pisz smialo.

  • tak tak czytalam i nadal czytam:) czyli mowisz ze waro z Dar przeleciec samolotem do Arushy albo Kilimandzaro i tak samo Na Zanzibar? zerkne na ceny biletow 🙂 a koszt takiego Safari to ile dolarow trzeba liczyc?

    • Zerknelam na loty fastjet, niestety nie lataja juz na Zanzi, a i ceny z Dar na Kili mocno poszly w gore. My placilismy chyba 20$ a teraz sobie zycza 85$ w jedna strone. No to dość spora zmiana. Precision Air retour 280$ wiec w ogole jakas porazka. No to chyba jednak lepiej wam bedzie jakąś inna drogą niż powietrzną tam dotrzeć. O kosztach też pisalam. 1200$ od os przy dwuosobowym safari 5 dni + napiwki ktore sa tam dosc wysokie, tez o nich dokladnie pisalam. Przy 4 os, już nie pamietam dokladnie chyba coś koło 800$ nas wyszło + napiwki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

do góry

ZDJĘCIA NA BLOGU SĄ MOJEGO AUTORSTWA I ZGODNIE Z PRAWEM AUTORSKIM , BEZ MOJEJ ZGODY NIE MOGĄ BYĆ NIGDZIE WYKORZYSTANE! JEŚLI CHCESZ UŻYĆ MOICH ZDJĘĆ SKONTAKTUJ SIĘ ZE MNĄ : addictedtopassion@gmail.com