JEDZIESZ NA WAKACJE? ZOBACZ BEZPŁATNIE JAK ROBIĆ LEPSZE ZDJĘCIA!

Jeśli też chcesz robić takie zdjęcia jak ja, mam dla Ciebie wspaniałą wiadomość! Przygotowałam dla Ciebie 80 minutową, bezpłatną lekcję fotografii w której zdradzam Ci moje fotograficzne sekrety. Kliknij poniżej i uzyskaj dostęp do lekcji.

Historia pewnej miłości :)

Będąc kiedyś z koleżanką w Egipcie postanowiłyśmy się wybrać na nurkowanie. Wykupiłyśmy jednodniową wycieczkę, zapakowałyśmy nasz zestaw ABC i z uśmiechem na buzi weszłyśmy do busika, który po drodze zabierał jeszcze innych miłośników podwodnego świata. Na jednym z przystanków dołączyło do nas trzech smukłych i wysportowanych facetów. Mieli ze sobą tyle bagaży jakby się conajmniej przeprowadzali. Weszli pewnym krokiem do naszego busika zerkając od razu z politowaniem na nasz malutki zestaw ABC, rozsiedli się wygodnie w fotelach i zaczęli rozmawiać w jakimś dziwnym i niezrozumiałym języku. Czułam, że jeden z nich bezkarnie mi się przygląda, myśli że zza ciemnych okularów można wszystko. Udawałam, że absolutnie mnie to nie irytuje. W końcu zdobył się na odwagę i zapytał skąd jesteśmy, potem rzucił kolejną serię pytań, ale uzyskując jedynie zdawkowe odpowiedzi darował sobie dalszą pogawędkę. Kiedy już dotarłyśmy na naszą łódź, rozkoszując się pięknymi widokami zaczęłyśmy z koleżanką robić sobie na zmianę pamiątkowe zdjęcia. I wtedy znowu podszedł On i zapytał, czy chcemy razem zdjęcie. No oczywiście, że chcemy, co za pytanie! Kiedy nam je zrobił wręczył mojej koleżance aparat i poprosił ją, żeby zrobiła też jedno mi i jemu . Nie do końca rozumiałam, po co mu zdjęcie ze mną, skoro w ogóle się nie znamy, no ale niech mu będzie. Potem zostawił mi swojego maila, żeby to zdjęcie do niego dotarło, a w  drodze powrotnej z nurkowania zapytał czy nie miałybyśmy ochoty się z nimi wieczorem spotkać na drinka. Tym oto sprytnym sposobem wyciągnął ode mnie numer telefonu, no bo jakoś musieliśmy się zdzwonić z racji tego, że byliśmy w różnych hotelach. Wieczorem przy kolacji ledwo patrzyłyśmy z koleżanką na oczy, takie byłyśmy zmęczone, więc kiedy dostałam smsa, że musimy przełożyć nasze spotkanie ( bo oni też są zmęczeni) odetchnęłyśmy z ulgą. Podczas wakacji już nie mieliśmy ze sobą kontaktu, a powrocie do domu, dawno o NIM zapomniałam. Jakieś dwa tygodnie później dostaję smsa. Cześć, to ja Marcel, ten dziwny chłopak z łódki. Pamiętasz mnie jeszcze? Bo ja cały czas o tobie myślę…i czekam na zdjęcie, które obiecałaś mi przesłać. (To właśnie to zdjęcie 🙂 Zdjęcie od którego wszystko się zaczęło :))

ce2ca980b3

Poszukałam karteczki z mailem i wysłałam zdjęcie z krótką notką, na co w odpowiedzi dostałam długiego maila z całym życiorysem 🙂 I tak zaczęła się nasza mailowa korespondencja. Pamiętam, że w jednym z maili napisał mi, że robi najlepszą lazanię na świecie i że jeśli kiedyś do niego przyjadę i jej spróbuję, to już nigdy go nie opuszczę 🙂 Po jakimś czasie z maili przerzuciliśmy się na Messengera (coś w stylu dzisiejszego Skypa) i spędzaliśmy przed kamerką długie godziny rozmawiając, gotując, a nawet sprzątając. Jednym słowem spędzaliśmy każdą wolną chwilę razem na live. Po kilku miesiącach stwierdziłam, że czas spróbować tej jego słynnej lazanii, kazałam mu wziąć dwa dni wolnego i kupiłam bilet do Holandii. Spędziliśmy razem cudowny weekend, po którym byłam już pewna, że to jest facet na którego tak długo czekałam. Kilka tygodni póżniej pojechałam do Holandii na święta.

Ponieważ Marcel chciał mnie przedstawić swoim rodzicom, postanowiliśmy, że przygotuję dla całej rodziny Polską Wigilię. Nie byłam pewna, czy dostanę w Holandii barszcz, więc na wszelki wypadek zabrałam go ze sobą. Nie pomyślałam tylko, że kartonik może ulec uszkodzeniu i po otworzeniu walizki na miejscu była jedna wielka panika, bo wszystkie moje ubrania były buraczkowe 🙂 Marcel jednak od razu mnie uspokoił, powiedział, że jego mama jest najlepsza w usuwaniu wszelkich plam. Zabraliśmy zatem całą walizkę i pojechaliśmy do nich. No i zamiast poznać ich przy Wigilijnej kolacji i zrobieniu wrażenia idealnej kandydatki na żonę dla syna, stanęłam w drzwiach ich domu z walizką pełną prania. Wyglądało to mniej więcej tak: Dzień dobry, jestem Maryla, a tutaj jest moje pranie 🙂 Mama spędziła cały wieczór na praniu i suszeniu moich ubrań, a tato raczył nas swoimi żartami 🙂 Ta opowieść do dziś jest wspominana na wszystkich zjazdach rodzinnych i coś czuję, że już tak zostanie 🙂

Po tym weekendzie przyszedł kolejny i kolejny i tak przez półtora roku. Spotykaliśmy się raz w Polsce, raz w Holandii, czasami wyskakiwaliśmy na dłuższe weekendy do Pragi, Budapesztu, czy Brukseli. Każda wspólnie spędzona chwila utwierdzała mnie bardziej w przekonaniu, że chcę z tym człowiekiem spędzić resztę życia! To właśnie w trakcie naszych wspólnych wyjazdów zaczęła się rodzić nasza wspólna pasja do fotografowania. Wcześniej ani ja ani Marcel nie mieliśmy o tym pojęcia. On lubił czytać różne poradniki, pomagał mi z ustawieniami aparatu, ja miałam trochę lepsze oko i w ten sposób idealnie się uzupełnialiśmy. Pewnego dnia obudziłam się i postanowiłam, że jeśli mamy być razem to musimy najpierw razem zamieszkać. Złożyłam wypowiedzenie w pracy, rezygnując tym samym ze stanowiska kierownika oddziału bankowego, zostawiając wspaniałych przyjaciół, rodzinę, mój kochany Kraków i postanowiłam zacząć wszystko od nowa. Zupełnie od zera. No ale czego się nie robi, kiedy człowiek jest zakochany po uszy 🙂

Po przyjeździe do Holandii, wcale łatwo nie było. Nowy dom, nowy język, nowa kultura, inne jedzenie, mniejsze supermarkety, nowe znajomości i przyjaźnie, nowa rodzina. Wszystko było inne. Ale powolutku, małymi kroczkami, wszystko udało mi się zbudować. Pierwszy rok zainwestowałam w naukę. Poszłam do szkoły i codziennie przez sześć godzin uczyłam się języka, który nie był podobny do żadnego, którego znałam. Po trzech miesiącach przeskoczyliśmy z angielskiego na holenderski. Pamietam ten dzień kiedy przyszli do nas Marcela rodzice i zaczęłam z nimi rozmawiać po holendersku. Byli tacy dumni, że aż popłakali się ze szczęścia. To wspaniali ludzie. Od pierwszego dnia, kiedy mnie poznali otoczyli mnie ogromną opieką i miłością. Kibicowali nam we wszystkich decyzjach, wspierali jak mogli, dalej to robią. Za każdym razem kiedy wracamy z podróży, nasze dom jest cieplutki, w lodówce zawsze stoi gotowy obiad i zakupy na pierwsze dni, a na stole zawsze stoją świeże kwiaty. Tacy teściowie to prawdziwy skarb! Ale wracając do tematu…
Po roku nauki i zdaniu wszystkich egzaminów z holenderskiego od razu zaczęłam szukać pracy w branży bankowej. Nie cały miesiąc później dostałam pracę w jednym z banków w Amsterdamie. Przez dwa lata każdy mój dzień wyglądał tak samo. O 6:30 pobudka, na półśpiąco ubierałam się do pracy, w ostatniej minucie łapałam pociąg, później przez 40 minut wpatrzona w telefon jechałam do Amsterdamu, wysiadałam i zanim dotarłam do banku zdążyłam się nawdychać zapachu trawki na cały dzień. Potem 8 długich godzin przed dwoma ekranami od których po kilku miesiącach zaczęło kręcić mi się w głowie. Wtedy największą odskocznią były weekendy, kiedy mogłam całkowicie oddać się pasji fotografowania. Rozwijałam swoje umiejętności i robiłam to co naprawdę kocham. Umilając sobie drogę do pracy zaczęłam pisać bloga, to była moja odskocznia od nudnej pracy za biurkiem. I tak właśnie zaczęła się moja przygoda z blogiem, fotografowaniem i podróżami.

Po dwóch latach czułam się na tyle pewnie w fotografowaniu, że postanowiłam zaryzykować i otworzyć własną firmę. W końcu kto nie ryzykuje ten nie pije szampana! Mogłam wtedy oddać się mojej pasji całkowicie. Dziś mogę z całą pewnością powiedzieć, że to była najlepsza decyzja jaką w życiu podjęłam. W międzyczasie był oczywiście ślub, a nawet trzy 🙂 Tak, składaliśmy sobie przysięgę trzy razy 🙂 Tak na wszelki wypadek 🙂 Raz w Holandii, raz na Dominikanie i oczywiście w Polsce gdzie było nasze wesele 🙂 I pomyśleć, że to wszystko mogło nigdy się nie wydarzyć. Marcel mógł nigdy nie zagadać do mnie w busiku, ja wcale nie musiałam mu podawać swojego telefonu, ale jednak gdzieś tam na górze ktoś nad tym wszystkim czuwał 🙂 chyba nawet wiem kto 🙂

Kiedy to piszę, mija dokładnie 10 lat od dnia kiedy się poznaliśmy i jestem przeszczęśliwa, że tą okrągłą rocznicę dane było nam spędzić w tak wyjątkowym miejscu jak Seszele! Jestem szczęśliwa, że tak potoczyły się nasze losy, że robimy to co robimy, choć nie zawsze jest łatwo, że dzięki naszej pracy możemy poznawać tak wspaniałe miejsca, ludzi, możemy przeżywać te chwile razem ale przede wszystkim, jestem dumna, że to wszystko zbudowaliśmy razem! (Nie, nie wyszłam za bogatego Holendra, kiedy wprowadzałam się do Marcela miał kredyt na 30 lat i tysiąc euro na koncie). Sami stworzyliśmy sobie taki świat jaki kochamy! I mam nadzieję, że przed nami jeszcze dużo wspaniałych chwil! Mam nadzieję, że moja historia będzie inspiracją dla tych, którzy nie do końca wierzą w przeznaczenie. Którzy dobiegają do trzydziestki i jeszcze nie spotkali miłości swojego życia, oraz dla tych którzy nie do końca wiedzą czy podążają we właściwym kierunku, ale boją się podjąć ryzyko. Kochani, pamiętajcie, że nigdy nie jest za późno, żeby zacząć wszystko od nowa!

A jaka jest historia Waszej miłości? Piszcie, chętnie poczytam 🙂

Komentarze (32)

  • Super pozytywna i inspirująca historia. Wspaniale że dzieją się takie rzeczy. Życzę Wam miłości do końca świata, radości z siebie i aby każdy dzień był szczęśliwy. Dziękuję też za to że dzielisz się z nami waszą historia, bo pokazuje ona że nigdy na nic nie jest za późno, że istnieje szczęście tylko trzeba na nie otworzyć serce (no i trochę odwagi do realizacji marzeń 🙂

  • Piękna historia. Życzę Wam samych sukcesów zawodowych i kolejnych pięknych wojaży.
    Nasza historia…hmmm poznaliśmy sie w UK. W pracy. A w PL mieszkaliśmy w tym samym województwie.
    Pozdrawiam
    Holi

  • Marylko, cudownie sie czyta Twoje wpisy. Dzis czytalam ze lzami w oczach Wasza historie milosna- piekna.
    Coesze sie z Wami, ze tak sie to potoczylo 🙂
    Ja rowniez, na swojego ksiecia czekalam ponad 35 lat ale od pierwszego spojrzenia, pierwszego dotyku wiedzialam, ze to ten jedyny i ma zawsze. Dzis mamy za soba prawie 8 letni zwiazek, cudownego 6 latka i ja nadal myslac o nim mam motyle w brzuchu. Oby tak zostalo juz na zawsze 🙂
    Pozdrwiam Was cieplo i zycze kolejnych tak cudownych rocznic 🙂

  • Piekna historia! Jak to sie mowi, los pisze najlepsze scenariusze 🙂 Ja mojego meza, Nimeca poznalam na erasmusie w Grecji i po 9 latach po raz drugi powiedzielismy sobie “tak” wlasnie w Grecji, na przepieknym Santorini (Pierwszy slub cywilny byl w Niemczech bo tam mieszkamy na stale). Znam doskonale “bolaczki” zwiazku na odleglosc, znalismy sie zaledwie pare miesiecy kiedy moj wtedy jeszcze chlopak, dzisiaj maz wyjechal do RPA na praktyki (jest special needs teacher). Zeby bylo lepiej to byl 2010 rok, o internecie w tych regionach a i czesto nawet zasiegu telefonu mozna bylo co najwyzej pomarzyc. Przez pol roku nie widzielismy sie nawet na skypie. Dzwonilismy do siebie max 2 razy w tygodniu a czasem samo dodzwonienie bylo utrudnione chocby jesli akurat tam byly burze. Dzielil Nas doslownie caly swiat, ja na polnocy a On na samym poludniu. Jednak jak sie czlowiek zakocha na zaboj i w dodatku serce podpowiada ze to “Ten jedyny”, to jest sie w stanie zniesc ta rozlake 🙂 Tymbardziej ze po pol roku polecialam do Niego i rozpoczelismy pol roczna podroz backpackerska przez przerozne kraje poludniowo-wschodniej Afryki. Do dzis uwazam ze to byl najlepszy okres w moim zyciu 🙂 Zycze Wam duzo duzo wiecej rocznic i wszystkiego najleszego! 🙂

  • Marylko, człowiek nie zna dnia i godziny ?. Miłość potrafi zaskoczyć niczym grom z jasnego nieba.
    Dziewczyny, u nas wręcz przeciwnie. Nie trzeba było gdzieś daleko siebie szukać.Jak się okazuje najciemniej pod latarnią ?. Poznalismy się majac 15 lat. Był kolegą mojego kuzyna. Spotykaliśmy się całą naszą paczką na wspólnych wyjazdach wakacyjnych, urodzinach, imprezach sylwestrowych, wyjazdach pod namioty i wszędzie tam gdzie codzienne zawirowania i losy łączą dorastających ludzi. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi. Pewnego razu staralam się nawet zeswatać Go z moją dobrą koleżanką z sąsiedztwa ,, przecież to taki fajny, wartościowy , dowcipny chlopak”. Na szczęście nic z tego nie wyszło ?. Miesiące i lata mijały. Pewnego dnia przyjechał do mnie bez zapowiedzi i zabrał na wspólną przejażdżkę nad jezioro. Nie wiem czy ten malowniczy ,letni zachod słońca sprawił że zaczelismy na siebie patrzeć przez inny pryzmat ?,czy dojrzelismy do tego ale jeździmy juz 25 lat na ten pomost i wspominamy nasze początki.
    Być może jesteśmy dla świata tylko człowiekiem ale mamy osoby, dla których jesteśmy całym światem i tego wszystkim życzę ?.
    Marylko jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla Was. Miłosci i radości.

    • Mialam wtedy skonczone 28 lat 🙂 I nie stresuj sie, to tylko cyfry 🙂 najwazniejsze to na ile czujesz sie w srodku, bo ja mimo ze juz skonczylam 38 to czuje sie nadal jakbym jeszcze byla przed 30 🙂

  • Boska historia! Niesamowite jakie to nasze życie pisze wspaniałe scenariusze:-) Ja swojego męża też poznałam za granicą wynajmując od niego mieszkanie:-) a wyjechałam w zupełnie innym celu 🙂 i tak oto przywiozłam go z powrotem do kraju i jesteśmy wspólnie już 15 lat :-)))) Buziale

  • Cudownie napisane. Wasza historie milosna mozna czytac i czytac, i czytac jednym tchem. Moja jest calkiem nieciekawa a mozna dodac tylko ; ze po 38 latach pieknego malzenstwa jest rozwod, ktory dopiero mi otworzyl oczy na swiat. Everything happen for reason.
    Duzo szczescia i milosci Wam zycze na kolejne lata.
    Kocham Wasza fotografie ♥️??❣

    • Dokladnie Basiu, wszystko dzieje sie po cos! Rozwod to wcale nie jest nic zlego. To poczatek nowego! Trzymam kciuki, zeby to nowe bylo dla ciebie dobre!

  • Fajny scenariusz na film:)
    Jesteś szczęściarą,ale już Ci to kiedyś pisałam…Marylko życzę Wam dużo miłości i wspaniałych podróży i cudownych zdjęć;))
    Moja historia jest nietypowa,ale to nie zmienia faktu,że jestem w szczęśliwym związku już 22 lata i oby nie zapeszyć…

    • Historia piękna! Na prawdę 🙂
      U mnie było podobnie, bo też w pewnym momencie zostawiłam swój dom, rodzine, przyjaciół, całe swoje życie i wyjechałam do USA zacząć wszystko od nowa.
      A poznałam swojego męża jak przyjechałam tylko na 3 dni do Chicago, taki postój przed festiwalem chóralnym w Pocatello. I tam spędziliśmy ze sobą troszkę czasu, bi był znajomym człowieka, który gościł mnie i koleżankę. I tak się zaczęło, pisał do mnie później na Facebooku. I spędzaliśmy bardzo dużo czasu pisząc do siebie wiadomości po moim powrocie do polski. Po kilku miesiącach odważyłam się na skypa, jednak wpierw bez kamerki, dopiero później się „pokazałam” i wtedy było podobnie jak u Ciebie, rozmowy przy sprzątaniu, gotowaniu, nauce… praktycznie każda wolna chwila. Przegadane tyle godzin…
      później on zaprosił mnie do siebie na wakacje. Wiec za zgodą mamy poleciałam. Tam mi się oświadczył. Po czym niestety musiałam wrócić do polski(wiza wjazdowa na 6 miesięcy). Jednak ustlilismy, że pozałatwiam wszystko i przylece za jakiś czas. I tak od prawie 3 lat jesteśmy małżeństwem i od 3 lat mieszkam też w USA. Były ciężkie momenty, bo gdzie ich nie ma? Ale Kocham go bardzo. I nad Nami też ktoś ciagle czuwa i nawet wiem kto ??
      Pozdrawiam Cię serdecznie! I zycze mnóstwo pasji i szczęścia na następne lata!

  • O matko! Poryczałam się w pracy 😉
    Ja mojego męża poznałam w pierwszej klasie podstawówki, ale nie po drodze nam było przez 9 lat szkoły. Dopiero po wielu latach, przypadkowe spotkanie na schodach przed klubem (do którego notabene strasznie nie chciało mi się jechać) coś zmieniło 🙂
    Pozdrawiam cieplutko!

  • Ania (through_the_world_)

    Aww wspaniala historia. Az sie wzruszylam 🙂 i bardzo inspirujaca.
    Ja swojego meza poznalam przez przyjaciela ktory obecnie tez mieszka w Holandii (w Hoorn). Mieszkalismy wszyscy w Londynie i kiedy wyjechalam na 3 tygodnie do Polski, mojemu przyjacielowi sie nudzilo i poszedl do pubu gdzie spotkal mojego meza. Potem poprosil zebym poszla z nim na jego urodziny bo on tam nikogo nie zna i tak sie poznalismy ale na poczatku miedzy nami byla tylko przyjazc a na zawsze chyba polaczyla milosc do podrozy. Nasz pierwszy pocalunek mial miejsce we francuskich Alpach, zareczylismy sie na Malediwach, slub odbyl sie na Krecie, naszego psa kupilismy w Irlandii i tak sobie wspolnie podrozujemy.
    A tak juz poza tematem milosci to musze Ci powiedziec ze mamy bardzo podobny gust podrozniczy i zazwyczaj wybieram te same miejsca co ty na urlop. Bylysmy w tym samym czasie we Francji i na Bali (pamietasz, pisalam Ci ze wchodzilysmy na Mt Batur tego samego dnia?), bilety do Stanow mam kupione na czerwiec a Seszele prawdopodobnie w pazdzierniku za rok 🙂 Niestety mielismy roczna przerwe od podrozowania bo kupowalismy mieszkanie ale powoli nadrabiamy zaleglosci.
    I wielbiam twojego bloga <3

  • Piękna ta Wasza historia :)taka romantyczna:)moja właściwie banalna:)moja bratowa zabawiła się w swatkę bo chciała mnie za bratową,więc zeswatała mnie ze swoim bratem:))tak właściwie to wymieniłyśmy się braćmi-ona wzięła mojego, a ja jej:)i chociaż całej naszej czwórce stuknęła 40 jest nam ze sobą bardzo fajnie:))))nasze dzieci chowały się jak rodzeństwo tak,że mając dwie córki mam czwórkę dzieci,bo dodatkowo dwóch synów brata:))

  • Ale piękna historia! Trochę mi przypomina te nasza, wiec się trochę powzruszalam czytając te wasza ?
    Poznałam mojego M na Fuerteventurze, w hotelu do którego mnie zesłano ja wtedy miałam wrażenie ze za karę. Z cudownej Teneryfy na taka pustynie.. Ja przyjechałam, on za dwa dni wyjeżdżam, ale zdążyłam zauważyć że był bardzo miły dla mnie i dużo ja przyjechałam, a za dwa dni wyjeżdżam, ale zdążyłam zauważyć że był bardzo miły dla mnie, bardzo przystojny i dużo młodszy .. Po trzech miesiącach wrócił, do mojego hotelu, do mojego mieszkania po trzech miesiącach wrócił, do mojego hotelu, do mojego mieszkania I tak z kolegów z pracy i współlokatorów siłą rzeczy staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi i oczywiście zakochaliśmy się w sobą fa I tak z kolegów z pracy i współlokatorów siłą rzeczy staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi i oczywiście zakochaliśmy się w sobie po uszy. Chociaż na początku myślałam że to będzie taka miłość letnie wakacyjne, to jednak razem zdecydowaliśmy że opuścimy wyspy pojeździmy troszkę jeszcze po Ameryce I spróbujemy wspólnego życia w Anglii. Z angli szybko uciekliśmy i zdecydowaliśmy zamieszkać w kraju starego pochodził, Słowacji. I to była najlepsza decyzja w moim życiu, chociaż czasem Było bardzo ciężko bez mojej rodziny przyjaciół i znajomych, przede wszystkim by urodził nam się bliźniaczki. W przyszłym roku mija nam również 10 lat. Wam życzę wszystkiego najlepszego, spełniaj cię swoje kolejne marzenie i super że jesteście, bardzo Inspirujecie ❤️☺️

  • Marylko! Piękna historia! Chciałabym tak wiele dokonać zmian w swoim życiu, ale ciągle się boję! ty dajesz wiarę i nadzieję na to, że warto!!! A Wasze podrózę sa piękne i bajeczne!

  • Marylko, bije od Ciebie tyle miłości i ciepła. Jesteś iskierką na oceanie podróżniczych możliwości. Twoje relacje ze świata czyta się z ogromną przyjemnością, od deski do deski. Tak się cieszę, że dzielisz się tak cennymi wskazówkami, ponieważ dla osób (m.in.dla mnie), które otworzyły serce na poznawanie piękna, które nas otacza na całym świecie to bardzo cenne informacje. Choć podróże już od małego dziecka mnie bardzo ekscytowały, po drodze to zatraciłam. W ogóle to cała się zatraciłam. Aktualnie siedzę w busie w drodze do Rzymu. Rozkręcam się. Narodziłam się na nowo 3 lata temu i zapragnęłam żyć tak ja tego pragnę, a nie tak jak inni dla mnie by chcieli. Moja historia nauki miłości jest hmm…nietypowa? Wyszłam za mąż dwa razy…dwa razy za tego samego męża Polaka ?, z którym aktualnie zaczynamy naszą drogę w Szwecji. Nowy język, nowi znajomi, ach właściwie wszystko nowe…oprócz męża? choć oboje jesteśmy już inni. Nasza przygoda zwana życiem trwa, a ja planuje już kolejną podróż ❤️ Miło inspirować się od takich osób jak Ty! Dziękuję ?

    • Az normalnie mialam ciarki jak cztalam 🙂 dziekuje za tak mile slowa! I oczywiscie trzymam mocno kciuki za Wasza milosc i wspaniale podroze! 🙂 Bawcie sie dobrze w Rzymie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

do góry

ZDJĘCIA NA BLOGU SĄ MOJEGO AUTORSTWA I ZGODNIE Z PRAWEM AUTORSKIM , BEZ MOJEJ ZGODY NIE MOGĄ BYĆ NIGDZIE WYKORZYSTANE! JEŚLI CHCESZ UŻYĆ MOICH ZDJĘĆ SKONTAKTUJ SIĘ ZE MNĄ : addictedtopassion@gmail.com