JEDZIESZ NA WAKACJE? ZOBACZ BEZPŁATNIE JAK ROBIĆ LEPSZE ZDJĘCIA!

Jeśli też chcesz robić takie zdjęcia jak ja, mam dla Ciebie wspaniałą wiadomość! Przygotowałam dla Ciebie 80 minutową, bezpłatną lekcję fotografii w której zdradzam Ci moje fotograficzne sekrety. Kliknij poniżej i uzyskaj dostęp do lekcji.

Saint Tropez

To już dziewiąty dzień w Prowansji. Jejku jak ten czas na wakacjach szybko leci! Dlaczego jak odliczam dni do kolejnego wyjazdu, każdy tydzień przybiera rozmiary długiego niekończącego się miesiąca. Ehhh…No nic, przed nami przedostatni dzień. Piękna pogoda, słoneczko, na niebie zaledwie kilka chmurek. Śniadanko jemy w ogródku, to chyba na wakacjach lubie najbardziej. Takie wspólne śniadanie, bez pośpiechu, najpierw bułeczka, potem owocki i świeży soczek pomarańczowy 🙂 Mmmmmm…

Do Saint Tropez docieramy w niecałą godzinkę. W sumie, to byłam nawet trochę zdziwiona, że tak szybko, nie było żadnych korków, po prostu wjechaliśmy do miasta i tyle. Pierwsza reakcja: “To my już w tym słynnym Saint Trope jesteśmy?’ Nie wiem, czego się spodziewałam, chyba jakiegoś wielkiego wow, to był jedyny punkt wyprawy niewygooglowany, nie widziałam żadnych zdjęć, nie wiedziałam czego się spodziewać, a nie wiedzieć czemu w mojej małej główce to słynne miejsce wykreowane przez rich and famous jakiś większy polot powinno mieć.  W końcu z jakiegoś względu musieli sobie upodobać to miejsce. Zatrzymuje się najpierw w pobliżu Portu Grimaud. Jakimś cudem udaje nam się zaparkować za darmo. Przechodząc przez ogromne pole kempingowe docieramy do plaży. Ludzi taka ilość, że ciężko było się przez tę plażę przedostać. Idąc w prawo, przeszliśmy niemal do samego końca, tam było nieco luźniej. Wynajęliśmy sobie dwa leżaczki z parasolem i zaczynamy plażing i smażing 🙂 Wreszcie przydał się na coś mój strój kąpielowy 🙂

Plaża taka sobie, jakiegoś wrażenia na nas nie zrobiła. Po leżakowaliśmy kilka godzin i stwierdziliśmy, że jedziemy do centrum St.Tropez. Tam parkujemy samochód przy porcie, mimo, że parking wielki, to trochę się po nim nakręciliśmy, żeby znaleść wolne miejsce. Ledwo z niego wyszliśmy zagadała nas jakaś pani, z ofertą popływania statkiem wzdłuż wybrzeża i pooglądania posiadłości sławnych i bogatych. Ponieważ nie mieliśmy jakiegoś planu na resztę dnia, popatrzyliśmy na położenie słońca, pod kątem zdjęć (takie tam nasze zboczenie zawodowe :)) i zgodnie stwierdziliśmy, że dajemy się namówić na godzinną przejażdżkę. Sam rejs statkiem oczywiście przyjemny, ale dla mnie wszystkie rejsy są super, natomiast co do widoków no to umówmy się, d..y nie urywały. Te domki gdzieś tam w oddali, niektóre jakby opuszczone, jakaś stara, nieciekawa architektura, no zachwycać się nie było czym.

Rejs się skończył, idziemy zatem do portu, pooglądać te wszystkie wypasione jachty. Hmmm…no nie wiem, albo ja jakaś inna jestem, albo to miasteczko jest mega przereklamowane. To już port w Marsylii bardziej mi się podobał, przynajmniej miał fajny kształt, był duży, fajne widoczki z niego, a tutaj, wszystko jakieś małe, czystością też nie grzeszyło. Pytam Marcela, czy to oby właściwy port, może mają jeszcze jakiś jeden, ale ten twierdzi, że nie, że to właśnie St. Tropez. No dobra, to idziemy na jakiegoś drinka, na pewno serwują tutaj pyszne. Pakujemy się do pierwszej knajpki, która przyciągnęła nas ekskluzywnym wyglądem, pięknymi białymi sofami, podobnymi do tych w Papagayo na Teneryfie. Po wymianie kilku zdań z kelnerką okazało się, że jeszcze kilka tygodni temu było tam właśnie Papagayo, ale zostało sprzedane. No to od razu zamówiłam sobie ulubioną Pina Coladę, bo właśnie w Papagayo piłam najlepszą w życiu, Marcel standardowo mohito. No cóż, nie dość, że tym razem była to najgorsza Pina Colada w życiu, to jeszcze przy płaceniu okazało się, że też najdroższa….ehh…chyba nie polubię tego St. Tropez!

No dobra, to idziemy do miasta, może w końcu tam będzie jakieś wow! Najpierw minęliśmy kilku malarzy, nie powiem, niektórzy nawet całkiem fajne obrazki tworzyli, inni siedzieli bezczynnie, przysypiając trochę, pewno już swoją dniówkę na dziś wyrobili. Jeden obraz wyjątkowo wpadł mi w oko, to ta pani zamyślona nad brzegiem morza, widziałabym chętnie to dzieło w salonie, ale o cenę bałam się zapytać, wolę żyć w przeświadczeniu, że i tak nie miałabym go jak zmieścić do podręcznego, niż, że musiałabym pracować na niego przez cały rok.

No dobra jesteśmy w centrum. Chyba, bo ciężko było się wyznać po czym go poznać. Sklepików kilka z cenami takimi, że miałam wrażenie, że przynajmniej o jedno zero się pomylili. Pochodziliśmy trochę po uliczkach, które nota bene też jakieś wyjątkowe nie były i zaczęliśmy się rozglądać za jakąś miejscówką na obiad. Marcelowi przypomniała się jakaś super restauracja, w której jadł kilka lat temu, ponoć serwowali pyszne mięsko, ale ani miejsca, ani nazwy nie pamiętał. Zadzwoniliśmy do jego przyjaciela z którym wtedy był, ten jak się okazało miał lepszą pamięć i od razu nam podał namiary. Niestety jak się okazało po przyjściu na miejsce, restaurację zamknięto tydzień temu bo przejmuje ją inny właściciel. No nic, pytamy więc w jakimś sklepiku, gdzie tutaj zjeść, żeby było smacznie i żeby nie zbankrutować. Poradzili, poszliśmy, zjedliśmy, ale szału nie było, więc nie będę się rozpisywać, ale za to obserwując tych wszystkich dzianych ludzików przechadzających się po uliczkach ubaw mieliśmy przedni 🙂

Kolacją zakończyliśmy pobyt w St. Tropez. Tak sobie teraz piszę tę relację dla was i zastanawiam się cały czas na czym polega fenomen tego miejsca. Pewno gdyby nie Brigitte Bardot i jej rola w filmie “And God Created Woman”, który tam nakręcono i dzięki któremu Brigitte stała się wielką gwiazdą, a St. Tropez z wioski rybackiej przekształciło się w miasto the rich and famous nikt by o tej miejscowości nie usłyszał.  Będąc w Prowansji przez dziesięć dni, to był zdecydowanie najsłabszy punkt programu. Zdecydowanie bardziej klimatyczne było Arles czy Avignon, więc jeśli się zastanawiacie czy dodać to miejsce do swojego planu podróży po Prowansji czy po Lazurwym Wybrzeżu, to powiem tak, jeśli macie dużo czasu to pewno, że można tutaj wdepnąć, ale żeby specjalnie tutaj jechać, albo rezygnować z innych fajnych miejsc na rzecz St. Tropez to zdecydowanie nie warto.

Nocleg spędziliśmy w Toulonie.  Ibis był najbliższym hotelem w normalniej cenie. Bardzo przyjemny, wielki przestronny pokój. Super wygodne łóżko. Tylko dojazd strasznie skąplikowany. Pierwszy raz w życiu zjeżdżaliśmy z ronda 5 razy, żeby wreszcie trafić na odpowiedni zjazd. Nawet nawigacja sobie z tym nie radziła. Ogólnie Toulon strasznie skąplikowane miasto. I dużo większe niż mi się zawsze wydawało.

Przydatne informacje:

Flayosc – Saint Tropez – 55 km

Wynajęcie parasola z dwoma leżakami w Port Grimaud – 25 euro

Parking przy porcie w Saint Tropez – 2 lub 2,5 euro za godzinę nie pamiętam dokładnie

Pina Colada + Mohito w byłym Papagayo – 35 euro!

Kolacja w St. Tropez – 40 euro

Pokój w Ibis Toulon– 75 euro ze śniadaniem

Francja, Prowansja - ciekawe miejsca, Prowansja - co zobaczyć, Prowansja - plan podróży, Saint Tropez

Komentarze (37)

  • hej hej
    Piekny stroj kapielowy 🙂 nie napislas kto go wyprodukował :P.
    Wiesz, z tego co zaobserowałam,zasłyszałam St Tropez to chyba miejsce które można bardzo polubić albo być zupełnie rozczarowanym po wizycie tam. Masz absolutną rację twierdząc, że tak naprawdę nie ma tam ani co oglądać ani co zwiedzać. Ot małe miasteczko z wąskimi uliczkami, trochę sklepów no i te jachty. Ja jednak (historyk z wyształcenia) zupełnie inaczej podchodze do tych słynnych miejsc. Mając swiadomość, że BB stała sie tam gwiazdą, ze przez lata Louis de Funes wcialal sie w postac zwariowanego zandarma i ze bywaja tam slawne persony jakos inaczej spojrzalam na to miasto. Moze dla kogos wyda sie to dziwne ale towarzyszyl mi taki dreszczyk emocji hahah Zreszta ja tak mam 😛 Gdy w koncu juz wybiore sie do tego Nowego Yourku to z pewnoscia skorzystam z atrakcji jaka jest, przejazd przez miejsca w ktorych krecony był 'Sex and the City' hahha moj maz juz 'puka mi w głowę' 😀 Taka juz jestem nic na to nie poradze.
    Ps takze mieszkalismy w Toulon i podzielam twoja opinie, miasto duzo wieksze niz nam sie wydawalo, wyjechac stamtad bylo nielada wyzwaniem. My niestety utknelismy w gigantycznym 1.5h korku tuz przed wjazdem do St Tropez …

    • Az musialam specjalnie dla ciebie sprawdzić, bo kupiłam go na jakiejś wyprzedaży za grosze 🙂 Jak zreszta większość moich strojów kąpielowych 🙂 No wiec wyprodukowany przez firme Livera, wyglada na holenderska markę, ale głowy sobie nie dam uciąć.

      A co do St Tropez, to masz zupełna rację, historia to własnie to co nadaje temu miejscu charakteru. Pamietam jak bylismy w Tajlandii i pojechaliśmy zobaczyć most na rzece River Kwai, tez wszyscy pisali, że most jak most nic nadzwyczajnego, ale jak sie zna jego histrie to calkiem inaczej sie do tgeo podchodzi…i tam wlasnie mialam te ciarki i dreszczyk o ktorym piszesz 🙂

  • Oj, faktycznie St. Tropez zawodzi. Po tych pięknych relacjach z Arles czy nawet Marsylii, to miasto wydaje się takie zwyczajne. Nie mniej jednak, i tak bym pojechała…bo słynne jest, to trzeba zobaczyć!

  • a mi się mimo wszytsko marzy St. Tropez, może i miejsce kiczowate i pełne próżnych bogaczy, ale kolejny punkt na mojej mapie z miła chęcią bym odhaczyła:) ot tak żeby to przezyć na własnej skórze, może kiedyś się uda:) buziaki, piękne zdjecia:*

  • hahaha atrze Marylka zapodala posta o saint tropez, wchodze i czekam az mi sie strona laduje i se mysle glosno "no ciekawe ciekawe cos to przygotowala bo mi to s.t dupy nie urwalo". czytam, czytam i widze ze Ty pomyslalas dokladnie to samo! ja wielkiego wow sie nie spodziewalam ooo kolejne miasto na francuskiej riwierze, za spagheti chcieli 54€ i to byla oferta dnia! zrobislismy sobie spagheti na plazy (mielismy swoja mala kuchenke i sprzet), jednak komus przeszkadzalo i po policje zadzwonil 😀
    no wiec dobrze ze nie tylkojamam wrazenie ze miejsce przereklamowane razy 100!

  • Powiem Ci, że szalenie się cieszę, że znów zawitałem na Twojego bloga. Widok hoteliku i Twojego (męża?) wystającego z okienka nad wejściem jakoś mi utkwił pozytywnie w pamięci. Po prostu dzięki dobrej jakości zdjęciom prenoszę się automatycznie w te inspirujące miejsca. Ten post równie genialny. Wracam do podziwiania 😀
    Pozdrawiam, Nabil 😉

    http://www.nabilunity.com/

  • Zdjęcia jak zwykle piękne i tekst bardzo ciekawy. Nie byłam w St Tropez, ale chętnie wybrałabym się tam. Często tak bywa, że miejsca bywają przereklamowane, a całkiem niedaleko znajdują się perełki. Podobnie bywa z książkami, filmami etc.

  • Jeśli St.Tropez to żandarm,a jeśli żandarm to jego komisariat-spodziewałam się,że większy,że ładniejszy,że wejdę do środka…Nie żałuję,że byłam,ale nie spieszno mi tam wrócić,ten jeden raz wystarczy.A Wasze zdjęcia i tak mi się podobają:)))

  • St. Tropez zawsze kojarzyło mi się z filmem i gwiazdami takiego formatu jak BB i Louis de Funes. I to zawsze będzie magnesem przyciągającym turystów. Mimo rozczarowania, pobyt tam będzie miłym wspomnieniem.
    Marylko, pięknie zdjęcia, które pokazują charakterystyczny dla tego miejsca klimat urzekają jak zwykle 🙂 Pozdrawiam Cię cieplutko:)

  • Taaak, St Tropez to jedno z rozczarowań Prowansji, albo nawet jedyne rozczarowanie …
    Tłum, tłum, ceny oszalałe …
    Na Waszych zdjęciach jest pięknie, i niech tak zostanie. Wolę pamiętać ten wariant St.T. niż ten, który widziałam "na żywo" 🙂

  • a gdzie zdjęcie słynnego komisariatu policji??? Ja jednak zachęcam do zwiedzania tego miasteczka bo myślę, że zachowało klimat, nie zostało zbytnio unowocześnione, i w tym upatruje jego urok

  • Szkoda, że St. Tropez zawiodło, ale to samo odczucie mieliśmy w Cannes – To gdzie jest ten słynny hotel? Które to te słynne schody? Port? Jakieś stare miasto? Wszystko ładne – ale o wiele, wiele ładniejsza i klimatyczna jest Nicea, Antibes i St. Paul de Vence 🙂

  • A mi St. Tropez kojarzy się z tym filmem o francuskich żandarmach :). Masz rację, że ani d..y ani żadnej innej części ciała nie urywa ale i tak czerpię przyjemność z oglądania Twoich ciepłych i pięknych zdjęć.

  • Saint Tropez owszem piękne, ale ja wciąż zachwycam się tym hotelikiem, w którym się zatrzymaliście. Niesamowite,magiczne i klimatyczne miejsce…… obawiam się ze jak bym się tam znalazła to nie chciało by mi się z niego wyjeżdżać. 😉

  • pięknie! byłam na lazurowym w zeszłym roku ale nie zdążyliśmy do Saint Tropez 🙁 Cannes, Nicea, Antibes nawet Monte Carlo sie udało…no nic, mam nadzieje że następnym razem się uda

    btw. trafiłam na twojego bloga zupełnie jakoś przez przypadek i jestem zachwycona…zwłaszcza zdjęciami które robisz, są mega; miejsca które odwiedziłaś po prostu zmusiły mnie do zbierania z ziemi szczęki….brawo, rewelacja; gratuluje wspaniałego życia i spełniana swoich pasji, petarda 🙂

    pozdrawiam,
    Ania

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

do góry

ZDJĘCIA NA BLOGU SĄ MOJEGO AUTORSTWA I ZGODNIE Z PRAWEM AUTORSKIM , BEZ MOJEJ ZGODY NIE MOGĄ BYĆ NIGDZIE WYKORZYSTANE! JEŚLI CHCESZ UŻYĆ MOICH ZDJĘĆ SKONTAKTUJ SIĘ ZE MNĄ : addictedtopassion@gmail.com