JEDZIESZ NA WAKACJE? ZOBACZ BEZPŁATNIE JAK ROBIĆ LEPSZE ZDJĘCIA!

Jeśli też chcesz robić takie zdjęcia jak ja, mam dla Ciebie wspaniałą wiadomość! Przygotowałam dla Ciebie 80 minutową, bezpłatną lekcję fotografii w której zdradzam Ci moje fotograficzne sekrety. Kliknij poniżej i uzyskaj dostęp do lekcji.

Jak nasze rajskie wakacje na Zanzibarze zamieniły się w koszmar!

Witajcie kochani! Trochę mnie tutaj nie było, niestety nie bez powodu. Długo się zastanawiałam, czy powinnam Wam o tym pisać, ale czuję się w pewnym stopniu zobowiązana, w końcu powód był bezpośrednio związany z podróżami, a zatem również z blogiem. Tym bardziej, że zawsze staram się wam pisać wszystko szczerze, nie tylko rozpływać się nad pięknem, ale też pisać o tym co mniej ciekawe i przyjemne. Wiem, że wielu z was czeka z niecierpliwością na wpisy z Zanzibaru, ale niestety takowych nie będzie. To będzie jedyny wpis, którego napisanie nie przyszło mi łatwo, bo ilekroć się za niego zabierałam, kończyłam w tym samym miejscu zalana łzami.

Co zatem wydarzyło się na Zanzibarze i jak w 5 minut nasze rajskie wakacje w hotelu Zanbluu zamieniły się w koszmar?

“Drugi cudowny dzień w raju. Do tej pory nie wierzę, że tutaj jesteśmy, że nawet nie wychodząc z łóżka możemy cieszyć nasze oczy wspaniałymi widokami. Turkusowy ocean w oddali wydaje się mieć taki kojący i relaksujący wpływ. Mamy dokładnie to po co tutaj przyjechaliśmy, ciszę, spokój, totalny chill out, wreszcie czas tylko dla siebie. Można w końcu zresetować myśli, odpocząć od komputera przed którym na co dzień spędzamy po kilkanaście godzin, odsapnąć od maili i od tej ciągłej walki z czasem. Cały dzień spędzamy na leniuchowaniu, czytaniu książek, przytulaniu i na patrzeniu w turkusową otchłań.

W oddali na plaży widzę spacerującego Masaja, macha do mnie, uśmiecha się szeroko, więc odpowiadam Jambo i po kilkunastu minutach rozmowy umawiamy się z nim na jutro na rejs łódką. Wiem, że turyści to ich jedyne źródło utrzymania, więc dajemy mu trochę zarobić.

Słonko powoli chyli się ku zachodowi, pora na prysznic i dobra kolacje. Zakładam moja najfajniejsza sukienkę i tanecznym krokiem idziemy sobie przytuleni do naszej restauracji. Tak strasznie mi się tutaj podoba, że najchętniej bym stąd nie wyjeżdżała. Po powrocie padamy ze zmęczenia. Słońce jednak robi swoje, wskakujemy do łóżka, Marcel z książką ja z laptopem, żeby przygotować dla was posta na Facebooka. Po kilkunastu minutach zasypiam w jego objęciach w głęboki aczkolwiek niespokojny sen. Śni mi się, że słyszę jakby ktoś majstrował przy naszym zamku od drzwi, zrywam się z łóżka, budzę Marcela, pytam czy słyszy to co ja. Dźwięki nasilają się, rzucamy się oboje w stronę drzwi, ktoś próbuje je wyważyć. Nie mamy szans, uderzenia są coraz silniejsze, czuję jak moje serce łomocze, drzwi się otwierają i widzę czarne postacie. Nie wiem ile dokładnie, pięć, może sześć, rozespana nie wiem też czego chcą, widząc maczety w rękach pierwsza myśl, przyszli nas zabić? Jeden z nich łapie mnie za rękę i prowadzi do sejfu krzycząc abym go otwarła. Próbuje się wyrwać, uciec, ale jest ich zbyt dużo. Jedyne co mi pozostaje to krzyczeć na cały głos: HELP! Szybko jednak zostałam uciszona przez kolejnego z nich, uderzeniem w nogę. OPEN! OPEN! Słyszę kolejne krzyki, ale nie mogę otworzyć, bo sejfu nie używaliśmy i nie miałam pojęcia jaki był kod. Oczywiście nie wierzyli, że nie znamy kodu i zaczęli bić Marcela maczetami po głowie. Jeden z nich zauważył, że mam obrączkę na palcu, próbował mi ją zdjąć na siłę, o mało nie urwał mi palca. W końcu sama ją zdjęłam i mu oddałam. Kiedy usłyszałam krzyczącego z bólu Marcela i zobaczyłam podłogę zalaną krwią, poczułam jak osuwam się na ziemię. Spokojnie, to tylko sen, powtarzałam sobie w myślach, zaraz się obudzę i będzie po wszystkim. Przecież coś takiego nie dzieje się naprawdę…takie rzeczy tylko w filmach…” Niestety, kiedy otworzyłam oczy leżałam na podłodze, a pokój wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. Na podłodze leżały rozrzucone ubrania, prezenty które przywieźliśmy dla dzieciaków, zeszyty, latarki, długopisy. Zabrali nam wszystko. Aparat, obiektywy, laptopa, drona, telefony, pieniądze i nasze obrączki….

Jak stałam tak wybiegłam za nimi, ale Marcel mnie szybko zawrócił. Sama nie wiem co chciałam robić. Zarzuciłam szybko coś na siebie i pobiegłam do recepcji. Wszędzie ciemno i cicho. Jak to? Nikogo tutaj nie ma? W końcu udało mi się znaleźć światło i nagle zobaczyłam skrępowanego na podłodze Masaja. Pobiegłam do baru po nóż, rozcięłam sznury i kazałam mu szybko dzwonić na policję i po karetkę, żeby zabrali Marcela do szpitala. W międzyczasie próbowaliśmy się dodzwonić do managera, bo z Masajem nie szło się dogadać. W tym czasie przybiegły dwie inne roztrzęsione pary, które tak samo jak my zostały napadnięte. Po chwili oczekiwania postanowiliśmy sami pojechać do lekarza, bo nie wiadomo ile trzeba na karetę czekać, a w pobliskim Hotelu Melia jest całonocny dyżur. Martwiłam się o Marcela, bo ręka, którą zasłaniał twarz przed maczetą była mocno potłuczona, na jedno oko źle widział, na głowie miał mocne rozcięcie. Na szczęście chłopaki na miejscu wszystko sprawnie opatrzyli, pozszywali, ręka na szczęście nie była załamana. Wróciliśmy szybko do hotelu. Tam trwała inspekcja, policja, ubezpieczalnia, spisaliśmy protokół, spakowaliśmy nasze rzeczy i przenieśliśmy się do innego hotelu.

Nie będę wam już w szczegółach opisywać jak wyglądały kolejne godziny i dni, ale miałam wrażenie jakby czas zatrzymał się w miejscu. Dni i bezsenne noce nie miały końca. Przeszywający strach, który paraliżował całe ciało na widok każdej ciemnoskórej twarzy nie opuszczał nawet na chwilę. Puste opakowania po tabletkach uspokajających, walały się po całym pokoju. Jeszcze nigdy tak bardzo nie chciałam wrócić do domu. Do własnego łóżka, żeby wreszcie poczuć się bezpiecznie. Żeby szelest palm i cień przelatującego ptaka nie stawiały mnie na równe nogi. Niestety po przyjeździe do domu nie było wcale lepiej. Skończyło się na wizycie u psychologa, który mam nadzieję, że jakoś pomoże, bo podróżować na pewno nie przestaniemy.

Mimo iż od tej pamiętnej nocy minęły dwa miesiące, mam wrażenie jakby to było wczoraj. Nie pisałam wam nic wcześniej, bo nie do końca wiedziałam jak wam to przekazać. Z jednej strony nie chcę was straszyć ani zniechęcać do wyjazdu na Zanzibar, a z drugiej strony powinniście być świadomi niebezpieczeństwa jakie może tam na was czyhać. Tym bardziej, że sprawców nadal nie schwytano, a tydzień wcześniej takie samo zdarzenie miało miejsce w innym dużym hotelu i niestety nie można temu w żaden sposób zapobiec, ani nawet się przygotować. Można spędzić milo tydzień, albo mieć takiego pecha jak my. Dobre ubezpieczenie może zminimalizować straty finansowe, ale te w porównaniu z tymi w psychice to jak kropla w morzu. Oczywiście nasze ubezpieczenie pokryło część strat, ale niestety nie wszystkie. Mamy nadzieję, że ubezpieczenie które miał hotel zrekompensuje resztę. Niestety, póki co papierologia w toku.

Z tego miejsca chciałam ogromnie podziękować Joasi i Piotrowi, wspaniałym właścicielom hotelu Marafiki, który później odwiedziliśmy, oraz polskim gościom, którzy zatroszczyli się o nas, powspierali, poprzytulali, Kasi kochanej, która specjalnie do nas przyjechała. No i oczywiście ogromne podziękowania dla wszystkich z was, których nasze milczenie na blogu zaniepokoiło i pisali do nas prywatne wiadomości. Przyznam szczerze, że nie zdawałam sobie sprawy z tego ile osób o nas się martwiło. To naprawdę wzruszające, a w obecnej sytuacji każda miła wiadomość, to ogromne wsparcie. Jeszcze raz wszystkim dziękujemy! I nie martwcie się o nas 🙂 Co nas nie zabije to nas wzmocni. Cieszymy się, że żyjemy, bo mogło się to skończyć gorzej. Podróżować nie przestajemy, choć nasz wyjazd do USA stanął przez chwilę pod znakiem zapytania, to jednak postanowiliśmy, że z pasji nie zrezygnujemy, choćby nie wiem co 🙂 i już za kilka dni zasypiemy was fajnymi fotami oraz relacją prosto z Hameryki 🙂 Mam nadzieję, że tym razem nic nam w tym nie przeszkodzi.

Komentarze (89)

  • Ta cisza z Twojej strony mnie martwiła, ale skoro zniknęłaś wiedziałam, że musisz mieć ku temu poważny powód. Nie sądziłam, że aż tak źle się u Was działo… To co Was spotkało jest przerażające! Zmroziło mnie to, co przeczytałam, nie mogę sobie nawet wyobrazić co tam przeżyliście i w sumie nadal przeżywacie… Brak słów… Trzymajcie się!!!

  • Marylko! Kochana wielka kobieto. Nie moge pojac jak coś takiego moglo sie Wam przydarzyć. Wam osobom, ktore chcialy nie tylko zobaczyc Zanzibar ale tez pomóc dzieciom zabierajac dla nich potrzebne rzeczy. Jakie to niesprawiedliwe. Ciesze sie, że nie zmieni to Waszej pasji podróżowania.

  • Cześć Marylko! Bardzo dziękuję Ci, że się tym z nami podzieliłaś, teraz każdy kto przeczyta ten wpis będzie mógł się zastanowić nad bezpieczeństwem w podróży. Mam nadzieję, że uda Ci się dojść do siebie i pasja do podróżowania nie wygaśnie… uściski!

  • Mozesz napisac cos wiecej o miejscu? Hotel, miejscowosc? Zlapali bandytow? Szczerze Wam wpsolczuje, jestem zszokowana, bo Zanzibar kojarzyl mi sie do dzis z rajskim miejscem, leniwym odpoczynkiem. Trzymajcie sie cieplo!

    • Wybieram się również w marcu 2019 r na Zanzibar półwysep Nungwi… ciekawi mnie jak to jest z ochroną hotelową, w hotelu do którego się wybieram są ochroniarze na terenie hotelu.. boję się, że dostanę pokój na parterze… tego jednak nie da się załatwić w biurze.. mogą jedynie wysłać prośbę o ulokowanie jak najwyżej, ale to też nie uchroni nikogo od napadu 🙁 teraz się boję … 🙁

      • Mysle, ze jak poprosisz w hotelu o pokoj na pietrze to nie powinno byc z tym problemu. Ja bym sie na zapas nie martwila. To co nas spotkalo, nie zdarza sie tam codziennie.

  • Na początku powinnaś zawrzeć klauzurę żeby nie czytać tego w komunikacji miejskiej.
    Popłakałam się jak głupia…
    Nie umiem sobie wyobrazić tego strachu, który musieliście po całym tym wydarzeniu czuć. Mam nadzieję, że negatywne emocje związane z tym wydarzeniem odejdą jak najszybciej w zapomnienie i pozwolą Wam dalej spokojnie podróżować.
    :*

  • Jak schronienie znaleźliście w Meli to zakładam ze zdarzenie miało miejsce w którymś hotelu przy plaży Kiwengwa. Akurat byliśmy tam w lutym. Aż mi się słabo robi, iż takie zdarzenie miało tam miejsce w tym czasie. Dobrze ze tylko was okradli i jesteście cali.

  • Dosłownie dwa dni temu myślałam o tym, ze dawno nie wskoczyło mi żadne powiadomienie o wpisach na Twoim blogu… z ręka na sercu.
    Przerażajace przeżycie- dzięki Bogu, ze nic poważnego Wam się nie stało.
    Bardzo dobrze, ze napisałaś ten wpis, Przyznaję, ze poki co zdecydowanie nie mam ochoty wybrać się na Zanzibar.

  • Marylko! To, co przeżyliście jest prze-ra-ża-ją-ce!! Bardzo współczuję, nie mogę sobie nawet wyobrazić, jaka to dla Was trauma 🙁 Tym bardziej dziękuję, że to opisałaś, nie miałabym pojęcia, że takie rzeczy się tam wyrabiają! I tym sposobem mój kiedyś wymarzony Zanzibar przesuwa się gdzieś na koniec listy miejsc, które chcę odwiedzić. Trzymajcie się ciepło, życzę szybkiego powrotu do zdrowia, tego fizycznego i psychicznego. Bardzo dobrze, że nie rzucacie podróży – w USA będzie zupełnie inaczej! Ściskam! 🙂

  • Współczuję !! Mogę sobie jedynie wyobrazić to co tam przeżyliście. Musicie być silni i się nie poddawać. Nie rezygnujcie ze swoich marzeń !!

  • Ojej bardzo mi przykro 
    Ciesze sie jednak ze nic Wam sie powaznego nie stalo I wrociliscie cali do domu. Bardzo smutny wpis, rowniez sie zastanawialam czemu nic nie dodajesz na bloga.
    Niewiem czy pamietasz ale bylysmy w tym samym czasie na Bali I nawet wspinalysmy sie na Mt Batur tego samego poranka.
    Zycze z calego serca zeby podroz do Stanow sie udala, tym bardziej ze sama sie wybieram w przyszlym roku. Wizy juz sa zalatwione wiec mozna pomalu zaczac planowac.
    Gdzie dokladnie bedziecie? My sie wybieramy na zachodnie wybrzeze I Parki Narodowe.
    Pozdrawiam cieplutko
    through_the_world_

  • Szczerze współczuję tego co oboje przeżyliście. To straszne, że Ci, którzy są po tej drugiej, złej stronie, nie są wstanie zrozumieć, że to co robią jest złe i że nie tylko okradają nas z wartościowych przedmiotów, ale również ze spokoju i zdrowia. Takie sytuacje zdarzają się zapewne wielu podróżującym i nie ma znaczenia czy jesteśmy z pozoru w bezpiecznym kraju, zawsze znajdzie się ktoś, kto nie ma dobrych zamiarów. Życzę Wam samych pozytywnych wrażeń w USA i samych dobrych ludzi na Waszej drodze, trzymajcie się ciepło!!!

  • Myslalam o Was parę dni temu, udostępniając kolejny raz najpiękniejszy filmik z Nilandhoo. I zastanawiałam się też, czemu Cię nie widać. Myślałam, że knujesz kolejne wyjazdy albo przemeblowlujedz dom, a tu takie coś… trzymajcie się cieplo. Moc uścisków leci z Nilandhoo :*

  • Współczuję wam bardzo. To chyba najgorsze co może się wydarzyć podczas urlopu. Ja spędziłam ponad 4 miesiące w Meksyku i zostałam zaatakowana na ulicy w ostatni dzień. Dochodziłam do siebie ok. 5 miesięcy. Po powrocie nie wychodziłam po zmroku i też cały czas miałam wrazenie, że ktoś za mną chodzi. Minęło już prawie 8 lat. Rany się zagoiły pomimo tego nadal unikam takich krajów. Życzę wam pięknego urlopu w Stanach.

  • Marylko Kochana! Szczęście w nieszczęściu, że żyjecie !!! To jakiś koszmar, aż trudno uwierzyć, że takie rzeczy się dzieją naprawdę 🙁 Trzymam kciuki, żebyście szybko doszli do siebie. Ściskam

  • Ojej Marylko,bardzo Wam współczuję.Nie sądziłam,że coś takiego mogło Wam się przydarzyć.
    Czytając tego posta nie spodziewałam się,że przeczytam coś tak smutnego.Normalnie mam” gęsią skórkę” na całym ciele i łzy w oczach.Mogę sobie tylko wyobrazić,co czuliście i co przeżywacie….
    Wy tacy pozytywni i mili ludzie:)) i jeszcze chcieliście pomóc tym dzieciom…
    Wiem,że jesteście silni i dacie radę.Trzymam za Was kciuki.Przecież wszyscy czekamy na Twoje posty i zdjęcia z podróży.
    Nie zniechęcajcie się.Wiem,że upłynie trochę czasu za nim się ”pozbieracie”.
    Mam nadzieję,że szybko zapomnicie o tym koszmarze i spokojnie odpoczniecie i nabierzecie sił .Z całego serca tego Wam życzę.
    P.S Wybacz,że tak piszę bez ładu i składu,ale bardzo mnie poruszyła Wasza historia.Szczęście w nieszczęściu,Najważniejsze,że żyjecie,bo mogło się to skończyć dużo gorzej…Pozdrawiam cieplutko.Gosia

  • Marylko to straszne co Was spotkało! W tej całej tragedii cieszę się z jednego, że Ci bandyci nie zrobili Tobie niczego gorszego!!! Niestety my kobiety mamy pod tym względem naprawdę przechlapane 🙁
    Mam nadzieję że ich złapią!

    PS. Nie mogę się już doczekać postów z Ameryki!

    Pozdrawiam

  • Kiedy mieszkaliśmy w Tanzanii często jeździliśmy na Zanzibar i też mieliśmy wrażenie, że nie jest tam najbezpieczniej, tak samo jak w Dar-es-Salam, gdzie mieszkaliśmy. Podobne sytuacje z grupą facetów uzbrojonych w maczety napadających turystów zdarzyły się kilku naszym znajomym i podróżnikom, których gościliśmy na couchsurfingu, ale ich napadali na ulicy. Czegoś takiego jeszcze nie słyszałam, choć w dzielnicy Masaki, gdzie mieszkaliśmy w Dar, zdarzały się podobne napady na domy, w których spali właściciele i różnie się to niestety kończyło. Najważniejsze, że wyszliście z tego bez większego uszczerbku na zdrowiu, bo w Afryce wszystko może się zdarzyć.

  • Myślę, że takie wpisy są bardzo potrzebne, aby ludzie podróżowali bardziej świadomie. Niestety, pomimo że świat jest piękny i większość przygód podczas podróży jest inspirująca, trzeba liczyć się również z tym, że podróże do kraju, gdzie panuje bieda są ryzykowne. Najważniejsze jest, że nic wam więcej nie zrobili, oczywiście trauma pozostanie, ale zawsze mogło być gorzej, bo często tacy ludzie nie mają żadnych skrupułów.

  • Przykro mi, że Was coś takiego spotkało. Dobrze jednak, że o tym napisałaś. Uważam, że należy informować osoby czytające o niebezpieczeństwach, których czasem mogą być nieświadomi.

  • Maryla, jestem w szoku. Brak słów. Bardzo mocno przytulam. Wiem, że tego się nie da wymazać z pamięci, ale życzę Wam, żeby ilość dobrych chwil, które przed wami przyćmiły te wspomnienia. Całe szczęście oboje nie ucierpieliście mocno na zdrowiu fizycznym,. Ściskam przeogromnie i trzymam kciuki,żeby to co złe szybko zatarło się w pamieci.

  • Przeżycia straszne. Współczuję. Niestety bandyci mogą się trafić wszędzie i to nie oznacza, że na Zanzibarze jakoś częściej zdarzają się takie napady. Moje wspomnienia z Zanzibaru są wręcz przeciwne. Spotkałem wielu ludzi bardzo przyjaznych, z sercem na dłoni. Zero bandytów czy pospolitych złodziejaszków. Nawet turystczni naciągacze byli jakoś mniej upierdliwi niż zwykle. Co do niektórych komentarzy pod tym wpisem, to z całym szacunkiem, ale jeśli ktoś na podstawie jednostkowego przypadku decyduje, że Zanzibar spada z listy jego podróżniczych marzeń przez to wydarzenie, to pownien się zastanowić, czy w ogóle chce podróżować. To się może zdarzyć wszędzie, nawet w USA, gdzie “będzie inaczej”.

  • Serdecznie współczuję! Nawet trudno mi sobie wyobrazić przez co musieliście przejść! Mimo własnej traumy dobrze, że napisałaś ten post.. Moim zdaniem trzeba pisać zarówno o dobrych jak i złych stronach. Świat nie jest doskonały. Ludzie tym bardziej.

  • Witaj. Znalazłam twojego bloga jak planowaliśmy zimowe wakacje. Do wyboru został nam Zanzibar i Bali z Kawą. Szukając informacji w necie trafiłam na Ciebie. Wybraliśmy Zanzibar ze względu na pogodę. Przyznam szczerze, że trochę się rozczarowałam. Widoki były piękne, ale cena niesamowicie wygórowana. Trochę to moja wina ponieważ, jako bezdzietna para mieszkająca poza granicami Polski , nie miałam pojęcia, że to okres ferii zimowych:(
    Wracając do tematu wyruszyliśmy w Walentynki. Samolot był do bani, ale mamy nauczkę na przyszłość aby sprawdzać takie rzeczy. Miedzyladowanie w Egipcie – porażka. Byłam wcześniej w Kenii, więc wiedziałam na co się piszę, jednak poczułam lekkie rozgoryczenie. Masaje z komórkami- biznesmeni- masakra. Ich pokaz to przy tych z Kenii wypadł bardzo słabo. Woda piękna choć mogło by być czyściej. Prawdziwe piekło to lotnisko i ich procedury wizowe. Byłam niemalże pewna,że tam zemdleje. Wyspa piękna choć przeraklamowana. Rok wcześniej byliśmy na Kubie. Przyznam szczerze, że podobało mi się dużo bardziej. Czyste plaże niemal identyczne jak te na Zanzibarze jednak woda bardziej przystępna, lepsza temperatura, bez jezowcow i glonów. Jedzenie trochę gorsze , ale wypoczynek lepszy. Chcialabym, abyś się nie zniechęciła do podróży. Dziś wszędzie jest niebezpiecznie. Bardzo to przykre i przerażające co was spotkało, jednak jest jeszcze tyle miejsc na świecie do zobaczenia.co zobaczymy to nasze. Tych pięknych wspomnień nikt nam nie zabierze. Miłością do podróży zarazili mnie rodzice. Mój tato nie żyje już ponad dwadzieścia lat, a za kazdym razem jak gdzieś jadę, mama ma tyle pięknych wspomnień do przekazania. Zawsze sobie myślę, że podróże sprawiają że nasze życie jest bardziej intensywne, ciekawsze. Te chwile na różnych plażach w różnych miastach przy różnych zabytkach są tylko nasze i nikt ich nam nie odbierze. Pozdrawiam i życzę pięknych chwil w USA.

    • Zdecydowanie jedz na Bali nastepnym razem a po drodze kilka dni w Singapurze zeby odbudowac swoja pewnosc do bezpiecznego swiata. Singapore airlines to 100% doskonalego servisu, uwazam, ze poziom duzo wyzszy od Virgin, Qatar itd. A Bali? Kazdy napotkany czlowiek szczerzy zeby – z usmiechem. Atmosfera jest po prostu niesamowita. My podrozujemy z malymi dziecmi wiec zawsze wgryzam sie w temat bezpieczenstwa kazdego miejsca do ktorego jedziemy. Wakacje to ma byc przede wszystkim odpoczynek dla ciala, zmyslow i duszy. Oczywiscie swiat jest niebezpieczny ( zawsze taki byl) i kazdemu na drodze moze stanac jakis zwyrodnialec ale mozna takie sytuacje minimalizowac. Jest pare miejsc na ziemi do ktorych zwyczajnie nie pojade ze wzgledu na bezpieczenswo- Brazylia, piekna Jamaika, wiele afrykanskich krajow. Przykre to ale prawdziwe.

  • To ja dla odmiany ganiałem za złodziejem w samych gaciach po wiosce Matapalo w Kostaryce. Ukradł nam z auta skubany dwa plecaki, w tym ciuchy, aparat, gopro, gimbala, telefon itd. Wybił szybę, gdy jedyny raz na chwilę zostawiliśmy samochód ze szpejem w środku, bo poszliśmy przebiec się w deszczu po plaży. Wpadł, odebrałem mu maczetę, część rzeczy odzyskaliśmy, ale nerwów to kosztowało. Byliśmy roztrzęsieni.

  • Sugeruję aby w takich miejscach lepiej wybierać hotele. Przecież tam prawie w każdym hotelu jest ochrona, są kamery.
    Może rozsądniej jest wybrać pakiet bezpiecznego hotelu z biura podróży? Bo zakładam że sami popełniliście błąd przygotowując się do tej wyprawy?

    • No wlasnie wyglada na to, ze nawet duzy hotel i wyjazd z biurem podrozy nie sa wstanie nas przed takim wydarzeniem zabezpieczyc. Tydzien wczesnien to samo zdarzenie mialo miejsce w duzym resorcie a poszkodowani Polacy byli z biurem podrozy. Jak widac po prostu pech przed ktorym nie dalo sie ani uciec ani zabezpieczyc.

  • Historia niczym z horroru i bardzo współczuję przeżyć. Sama wróciłam niedawno z Zanzibaru i nie wiem czy zdecydowałabym się na wyjazd gdybym przeczytała Twoją traumatyczną relację. Niemniej takie sytuacje, mniej lub bardziej dramatyczne, zdarzają się na całym świecie. Podczas mojego pobytu w bardzo spokojnej, małej miejscowości w Grecji okradziono małżeństwo z Polski. Byli wtedy w pokoju, całe szczęście w całej sytuacji, że nie stała im się żadna krzywda. Po tym zdarzeniu została jeszcze jedna noc do wylotu i wszyscy w nocy czuwali zamiast spać…bardzo dużo takich historii się słyszało również o napadach z nożem na plaży w biały dzień – Brazylia, Hiszpania, Egipt. Trzeba uważać na tyle ile się da i dodatkowo mieć trochę szczęścia. Uważajcie na siebie, ale nie rezygnujcie z podróżowania, pozdrawiam.

  • Marylko, bardzo dobrze, że o tym napisałaś.
    Współczuję tak przykrego doświadczenia. Najważniejsze, że żyjecie, ale oczywiście domyślam sie, że rana w sercu pozostanie do końca życia.
    Życzę Wam dużo siły i udanego urlopu w USA! Czekam niecierpliwie na kolejne podróżnicze posty.

  • Bardzo Wam współczuję. Sama planowałam Zanzibar. 2 tygodnie temu wróciliśmy z mężem z Maroka i przed wyjazdem ròwnież zastanawialiśmy się nad bezpieczeństwem w tym kraju.Na szczęście poza przebitą oponą w gòrach nic niepokojącego się nie wydarzyło.Czasami tak jest, że znajdujemy się w niewłaściwym miejscu i czasie. Pozdrawiam.

  • Aż mnie sparaliżowało na chwilę… To straszne, co musieliście przeżyć. Mam nadzieję, że już jest dużo lepiej, serdecznie pozdrawiam i życzę miłego, udanego wypoczynku <3

  • Podobnie było w hotelu Neptun Village w Kenii. Podczas snu ktos chciał wejść. Myslał źe jikogo nie ma w pokoju. Tyle źe tam sie spłoszyli. W sumie okradziono przez moj pobyt 6 osob. Kradli z sejfow i z walizek zamknietych na klucz.

  • Jezu! Zjeżyły mi się wszystkie włosy na głowie. Dobrze, że cało wróciliście. Nie zazdroszczę sytuacji. To jest jakaś masakra, o której nawet w najczarniejszych podróżniczych koszmarach się nie myśli. 🙁
    Trzymajcie się!

  • Byłam na Zanzibarze wraz z mężem w 2014 roku. Byliśmy w wielu miejscach na świecie ale w tak złym jak Zanzibar to jeszcze nie. Juz podczas naszego pobytu, Zanzibar wydawał mi się bardzo przereklamowany, poza smrodem, natretnymi i wyludzajacymi kase ” masajami” nie ma nic. Widok? Nie mam pojęcia czym ludzie się tam zachwycają? Jest więcej ciekawszych miejsc na świecie jak Zanzibar.
    Nie mniej jednak wspolczuje takich przeżyć, to nie powinno się wydarzyć, ale Afryka to wciąż dziki kraj, a ludzie w niej żyjący wcale nie są pozytywnie do nas nastawieni, oni chcą tylko naszych pieniędzy.
    Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.

  • hej
    bardzo przykre jest Twoje zdarzenie. Byłam na Zanzibarze i moje odczucia co do bezpieczeństwa są podobne. Poniosłam stratę w postaci butów, które mi skradziono z balkonu :). Niebezpieczni są nawet zwyczajni ludzie, bardzo trzeba uważać na robienie zdjęć, jeżeli w nieświadomości skierujecie obiektyw na jakąs osobę to ta osoba żąda zadośćuczynienia w postaci pieniędzy, dzieci można przekupić słodyczami, aczkolwiek to odradzam, jeżeli nie zapłacicie za przypadkowe zdjęcie to od razu dostaniecie kamieniem w głowę, i to największym jaki dana osoba ma pod ręką. Spotkałąm się z tym pierwszy raz i tylko na Zanzibarze,

  • Byłam na Zanzibarze w grudniu i miałam zupełnie inne odczucia jeśli chodzi o bezpieczeństwo . Biedny kraj biedni ludzie ale niezwykle mili , uprzejmi i uśmiechnięci przynajmniej na terenie hotelu który był bardzo chroniony od strony morza i ladu . Po za hotel nie wychodziłam bo niby po co a na wycieczce w stolicy trzymałam się grupy i nie zauważyłam nic niepokojącego . Włamanie do pokoju w hotelu z maczetami to jakiś horror o którym nigdy nie słyszałam a dużo podróżuje po świecie .
    Jeśli wycieczka była z biura podróży / ciekawe z którego to warto wiedzieć /to gdzie był rezydent bo to on powinien udzielić pomocy ale to nie zawsze działa bo różni są ludzie . Powinniście ubiegać się o duże odszkodowanie .
    Serdecznie pozdrawiam .

    • Nie widzę tu żadnej winy rezydenta póki co. Przecież to nie ochroniarz, ma się opiekować turystami, ale nie ma wpływu na takie zdarzenia. Przed postawieniem takiej tezy zapytałabym Panią Marylę jak ocenia jego pracę – czy był pomocny po otrzymaniu informacji o sytuacji, jaka spotkała jego turystów.

  • Bardzo współczuję ale Afryka ma swoją cenę. Życie ludzkie ma tam małą wartość w stosunku do tego, co jest warte w cywilizowanych krajach. Byłam trochę czasu w RPA i niestety nie chcę wrócić do Afryki, mimo jej piękna. Za dużo dziczy, złodziei, agresji, róznic kulturowych. Nie polecam, jedzcie gdzieś, gdzie jest cywilizacja, albo choć cywilizacja pokoju. Ani Afryka ani Indie, ani żadne Jamajki. Oczywiście takie coś może się zdarzyc i w PL ale umówmy się, mniejsze prawdopodobienstwo. W RPA dla telewizora potrafią nawet zamordować….Warto ryzykować?

  • Sparaliżowało mnie. Miałyśmy sytuację w Kichanga Lodge- noc, brak prądu, nagle szczekające psy i delikatne światło latarki zaglądające do naszych okien. Jednak szybki telefon do ochrony spłoszył intruzów. Pamiętam, ile strachu i stresu się najadłyśmy- nie wyobrażam sobie co wy musieliście przeżyć.
    Wybieramy się za Zanzibar ponownie za kilka miesięcy i tamto uczucie wróciło:(

  • Jestem w szoku! Czytając Twój tekst oczy miałam jak pięciozłotówki! Rzeczywiście – gdyby to był tylko sen to zakwalifikowałabyś go do
    najgorszych horrorów. Bardzo Wam współczuję. Najważniejsze, że żyjecie i wróciliście do domu! Aparat, dron…to rzeczy nabyte i raz są, raz ich nie ma – WY jesteście najważniejsi!!! Marylko – trzymam kciuki za jak najszybszy powrót do “normalności”, za spokojny sen i za dalsze, już pozytywne wspomnienia z wielu przyszłych podróży. Mam nadzieję że tych bandytów złapią i ukarzą.
    Przeraziła mnie ta opowieść.
    Pozdrawiam. Asia

  • Marylko współczuję, najwazniejsze że żyjecie, wierzę, że czas leczy rany i choć Wasze podróże nie będą już takie same to nie przestaniecie kochać tego co robicie. Dobrze, że o tym napisałaś, ja bardzo pozytywnie wspominam Zanzi, ale teraz będę bardziej świadoma, czasami wszystko widzimy jak przez różowe okulary a rzeczywistość bywa inna. Najgorsze jest to, że takie rzeczy mogą stać się wszędzie i błędem jest myślenie co niektorych, że tak się stało bo to Afryka. Takich sytuacji nie można przewidzieć…
    Trzymajcie się.

  • IIIlllIIIlllIIIllIIIll

    Nie rozumiem w jaki sposób oni “bili” maczetami, przecież uderzenia na rękę czy głowę to jest dość szybki brak ręki lub… głowy, w jaki sposób oprawcy bili Twojego Marcela po głowie i skończyło się na jakichś śmiesznych obrażeniach?

  • Mieliśmy podobną sytuację na Wyspach Ziel. Przyl. w grudniu 2017. Napadnięto nas na wycieczce, gdzie pojechaliśmy wynajętym autem. Mieli nóż i broń. Sprawców złapano. Blizny zostały. Większość tybylców przyjaźni ale jednostki się zdarzają i potrafią zapaść w pamięć. Trzeba pamiętać, że w tych krajach biały człowiek to chodzący pieniądz i mieć się na baczności.

  • “Można w końcu zresetować myśli,odpocząć od komputera przed którym na co dzień spędzamy po kilkanaście godzin, odsapnąć od maili i od tej ciągłej walki z czasem.”

    “wskakujemy do łóżka, Marcel z książką ja z laptopem, żeby przygotować dla was posta na Facebooka”

    hahahaha

  • Hej, słyszałam o tym zdarzeniu będąc w lutym na Zanzibarze ? Laura Polka, która mieszka tam na codzień mówiła ze niestety tacy są ludzie z Tanzani bo raczej okoliczni by nic takiego nie zrobili. Właściciel hotelu zle traktował swoich pracowników plus do tego nie wypłacał im wynagrodzenia, wiec zemścili się na wszystkich, łącznie z turystami. Takie sytuacje to rzadkość i szkoda ze Wy w tym uczestniczyliscie. My byliśmy w hotelu pwani z pełna ochrona. Niestety mój mąż uległ na miejscu wypadkowi, po nurkowaniu pękły mu błony bembenkowe, dostał krwotoku i wiele innych komplikacji się pojawiło. Wycieczkę mieliśmy kupiona od Itaki i nikt nam w niczym nie pomógł. Rezydent mieszkający od 7 lat na wyspie nie znał szpitali, procedur, wiec szczerze odradzam wyjazd z tym biurem. Dostaliśmy dużo wsparcia od Laury i tamtejszych ludzi, którzy bezinteresownie nam pomagali. Dla mnie Zanzibar był cudowna wyspa, na która chcemy wrócić 😉 powodzenia

    • Chyba wiem o którym rezydencie mowa,na nas też zrobił fatalne wrażenie na spotkaniu.Byliśmy w Dream of Zanzibar prawdopodobnie po tym zdarzeniu, bo strażnicy mieli kałasznikowy teraz już wiem dlaczego.

  • Maryla, czy podejrzewasz, że to mogli być ludzie u których zakupiliście wycieczkę na plaży? Tak myślę sobie, że podaje się chyba wtedy nr pokoju i może stąd ten atak?
    Bardzo mną wstrząsnęło to co was spotkało plus te kilka wypowiedzi powyżej, że innym też się przydarzyły tego typu “przygody”. Ja na wyjazdach często mam problemy zdrowotne, kilka razy konieczna była wizyta w szpitalu, dlatego wybieram już tylko kierunki, które mają medycynę na wysokim poziomie. Przyznam jednak, że dość nonszalancko podchodziłam do bezpieczeństwa. Zawsze wydawało mi się, że to wakacje i na pewno nic złego nie może się zdarzyć jeśli będziemy ostrożni. Mój mąż na szczęście jest pod tym względem bardziej odpowiedzialny i jak na razie tego typu “atrakcje” nas nie spotkały. Najgorsze jest jednak to, że Wy po prostu siedzieliście w pokoju hotelowym, nie jeździliście nigdzie ani nie chodziliście po nocy, tego po prostu nie dało się uniknąć.
    Świat jest piękny i ogromny (na szczęście) więc wiele miejsc przed Wami, gdzie jest bardziej bezpiecznie. Wakacje wakacjami, ale zdrowie jest po prostu najważniejsze!
    Pozdrawiam ciepło 🙂

    • Niczego nie mozna wykluczyc ale raczej wydaje mi sie to malo prawdopodobne. My na ogol tez jestesmy bardzo ostrozni, w nocy nigdzie nie lazimy, Marcel nawet na sniadanie z plecakiem chodzil bo nie lubi zostawiac wszystkiego w pokoju, nigdy nic nie wiadomo. Na plazy aparatu nawet raz nie wyjelismy, tylko przed naszym domkiem. A tu takie rzeczy czlowieka spotkaja. echhh…

  • Naprawdę wstrząsające! Chyba w tym samym czasie co Wy (luty 2018) byłem przez 23 dni na Zanzibarze. Mieszkałem po tygodniu w Bwejuu, Matemwe i Nungwi oraz 2 dni w Stone Town. Na szczęście mój pobyt był udany, ale poruszyło mnie to co Wam się przytrafiło, ponieważ to samo mogło przecież spotkać i mnie. Będąc tydzień w Matemwe z pewnością byłem tylko kilkanaście km od Was. Głowa do góry i realizujcie spokojnie swoje kolejne podróżnicze pasje!

  • Zdziwił mnie trochę komentarz “Co do niektórych komentarzy pod tym wpisem, to z całym szacunkiem, ale jeśli ktoś na podstawie jednostkowego przypadku decyduje, że Zanzibar spada z listy jego podróżniczych marzeń przez to wydarzenie, to pownien się zastanowić, czy w ogóle chce podróżować. To się może zdarzyć wszędzie, nawet w USA, gdzie “będzie inaczej”. —

    Z całym szacunkiem, ale jednak to nie jest prawda. Mogę się założyć, że w takiej np Nowej Zelandii nie ma szans żeby coś takiego się zdarzyło. Właśnie to jest złe myślenie, że wszędzie może się zdarzyć więc olać to- nie, trzeba być świadomym, turyści jeżdżący do Egiptu też mówili, że bez przesady a jak się skończyło to każdy wie. Nie dla wszystkich. Większość wróciła bezpiecznie, ale część już nie. I to nie jest jeden przypadek, Maryla sama napisała, że tydzień wcześniej napadli inny hotel. Proszę mi podać przykład gdzie takie napady są np na Hawajach? Byłam i na Hawajach i w Nowej Zelandii i tam można było wychodzić z pokoju i go w ogóle nawet nie zamykać. W Afryce nie było, nie jest i długo nie będzie bezpiecznie. Bardzo dobrze, że Maryla o tym głośno mówi, szczególnie, że my Polacy tak zakochaliśmy się w tych kierunkach. Może komuś da to do myślenia.

    • Muszę się z Tobą zgodzić. Mówienie, że to się może wszędzie zdarzyć jest zwykłym populizmem, który próbuje tłumaczyć niewygodne fakty. Są kraje z podwyższonym ryzykiem i wybierając je za swój cel podróży, należy wziąć to pod uwagę. Próbując pominąć kwestie bezpieczeństwa, zrzucając wszystko na karb “przypadkowości” jest się po prostu niepoważnym.

    • To nie jest jednostkowy przypadek. Ja zrezygnowalam z Zanzibar po postach na TripAdvisor i angielskiej strony gov ktora wyraznie opisuje rodzaj przestepczosci na tej wyspie. Napady z bronia, porwania itd maja tam miejsce od lat- i to co przydazylo sie Marylce to nie byl pech- to byla kwestia czasu. Dzika Afryka

  • My również zostaliśmy napadnięci:(
    Wrzesień 2016, wakacje marzeń, wszystko organizowane na własną rękę wyszło baardzo tanio, do czasu… Na plaży po zachodzie słońca podeszło dwóch facetów z maczetami i kazali oddać plecak i pieniądze (w plecaku telefon, go pro i jeb… balony dla dzieci) . Wszystkie zdjęcia stracone. Oczywiście nic do dzisiaj się nie znalazło, został tylko strach, gdy tylko jakaś osoba na ulicy za blisko przechodzi:(
    Trzymajcie się! Pozdrawiam

  • Afryka jest kobietą

    Serdecznie współczuję – przeżycie rzeczywiście okropne, jak z horroru. Piszę ten komentarz, by podzielić się moimi doświadczeniami z Zanzibaru. Byłam tam już sześć razy, mam tam wielu przyjaciół, zarówno Zanzibarczyków, jak i Europejczyków, którzy Zanzibar wybrali na swój nowy dom. Bywałam tam sama, z mężem, z przyjaciółmi. Spędziłam tam dwie ostatnie zimy i napisałam o Zanzibarze książkę. NIGDY nic podobnego mnie nie spotkało, więcej – NIGDY o NICZYM PODOBNYM nie słyszałam. Fakt – omijam miejsca pełne hoteli i turystów, choć byłam i w Nungwi. Te miejsca zawsze przyciągają ludzi szukających taniego zarobku. Ale rozbój – nigdy od 10 lat nawet nie słyszałam o podobnym wypadku. Dlatego tym bardziej Państwu współczuję. Ale nie skreślajcie Zanzibaru. To piękne miejsce, serce świat Suahili – kultury kosmopolitycznej, otwartej, ludzi przyjaznych i łagodnych. Naprawdę. Najbardzieej zmienia je coraz bardziej agresywna turystyka, więc omijajcie miejsca takie jak Kiwengwa, Nungwi, Paje. Jedźcie do Matemwe, Jambiani, Bwejuu, do rybackich wiosek, do malenkich pensjonatów, lokalnych knajpek. Będziecie bliżej życia, Karibuni.

  • Witaj Marylo,jezeli pozwolisz zwrócę się do Ciebie na Ty gdyz jestem niewiele mlodsza.Czytam Twojego bloga od wielu lat i chyba pierwszy raz zostawiam komentarz.Mimo tego,że jak większość ludzi dziś prowadzę zabiegane zycie nie raz wieczorkiem wchodzilam na twoje bloga zeby sobie poczytac Twoje relacje z podróży i pooglądać zdjęcia ktore robicie piękne i tak ostatnio myślałam co u Was że az taka długa przerwa i oczywiście jako że sama jestem mamą to pomyślałam że może i Wam się ma rodzina powiększyć i np chcialas zwolnić tempo w mediach społecznościowych.Przerazajaca jest Twoja relacja,jak czytałam to myslalam tylko o tym ze chyba dobrze że ze wzgledu na malego syna wszelkie wycieczki planuję zachowawczo,wiadomo że takie sytuacje moga sie przytrafić wszędzie,ale jednak nie ukrywajmy,są kraje w których ryzyko jest większe…Życzę Tobie i Marcelowi szybkiego powrotu do zdrowia psychicznego,bo mimo obrażeń fizycznych jakich doznal twój mąż chyba to jest teraz najważniejsze.Mam nadzieję,że mimo wszystko dalej będziecie podróżować z taka pasja i będę mogła czytać relacje na blogu.Pozdrawiam serdecznie,Kasia

  • Straszne… 🙁
    Współczuję…
    Ja właśnie wróciłem z miesięcznego pobytu w Kambodży organizowanego oczywiście na własną rękę i muszę przyznać, że mieliście naprawdę pecha… Chodziłem po różnych miejscach w stolicy, na wybrzeżu, również w nocy, czasami sam i nic mi się nie przytrafiło. No raz czy dwa bałem się przejść przez pewne ciemne, małe, uliczki w nocy w Phnom Penh widząc miejscowych chłopaków.
    W zeszłym roku byłem na wyjeździe zorganizowanym po raz drugi w Kenii i też wydawało mi się bezpiecznie…
    Prawda jest taka, że wszędzie może się coś stać. W Polsce, czy gdziekolwiek na świecie. Czy mamy na to wpływ? Trochę tak, Lepiej nie łazić jak ja np. w Kenii po nocy w mieście… ale trzeba mieć też trochę szczęścia. Mój znajomy po raz pierwszy w życiu wybrał się na wczasy na Maderę i… prawie żywy nie wrócił. Nie napad, ale nieszczęśliwy wypadek i to podczas kąpieli w oceanie.
    Jak tu podróżować? Z kałachem czy jak, skoro takie rzeczy dzieją się nawet w chronionym hotelu?
    Nie ma bezpiecznych miejsc na świecie!!! Są tylko bardziej lub mniej niebezpieczne…

  • Naprawdę przykra historia. Po takich zdarzeniach musi upłynąć trochę czasu, by minęła trauma. Na szczęście nikt mnie nigdy nie napadł i nie okradł w podróżym ,i mam nadzieję, że tak pozostanie, ale byłam np. świadkiem strzelaniny i pamiętam dokładnie każdy szczegół jeszcze po tylu latach. Natomiast całe szczęście, że wyszliście z tego bez większego uszczerbku na zdrowiu fizycznym!

  • Dzień dobry, znalazłam Pani wpis szukając informacji o hoteliku Marafiki, o którym Pani wspomina. Bardzo współczuję; to okropne, gdy gdziekolwiek spotyka kogoś coś takiego, ale gdy dodatkowo niszczy wyobrażenie o miejscu z marzeń, to już okrutne. Moim marzeniem również jest błogi urlop na Zanzibarze. Zarezerwowaliśmy pobyt w grudniu, w bungalowie Marafiki. Zachęciły nas wyłącznie dobre opinie na temat tego miejsca i właścicieli. Wszystko wydaje się być wspaniałe, poza zdjęciami plaży i wody. Była Pani tuż obok, czy może Pani napisać, czy ocean jest tam cudownie lazurowy i przejrzysty, a plaża biała i miękka, czy jednak akurat w tym miejscu jest porośnięta trawą morską i widoku z przysłowiowej pocztówki nie będzie? Będę ogromnie wdzięczna za odpowiedź, bo nie chciałabym zawieść się długo wyczekiwanym wyjazdem. Pozdrawiam serdecznie.

    • Hej Inka, dziekuje za mile slowa, na szczescie to wydarzenie juz daleko za nami i staramy sie do niego nie wracac. Co do Hotelu Marafiki, to powiem ci szczerze, ze my bylismy tam juz po calym tym wydarzeniu, w wielkim szoku i ostatnia rzecz na jaka wtedy mialam ochote to zwiedzanie plazy. Nie bylam na niej w ogole przy tym hotelu. Natomiast zaraz za plotem, czyli tam gdzie nocowalismy, niestety plazy praktycznie nie bylo, no na pewno nie na tyle, zeby tam siedziec i cieszyc oczy widokami. Natomiast nam to jakos specjalnie nie przeszkadzalo, bo mielismy pokoj z widokiem na morze i z basenem i w zupelnosci nam to wystarczylo.

  • Co za historia… Zanzibar to moje odwieczne marzenie, które w tej chwili mocno spada na dalszy plan…W końcu jest na tej ziemi jeszcze wiele pięknych miejsc! Z tą wyspą zawsze są jakieś przeboje. Moi znajomi mieli również przejścia ale związane raczej z oszustwem Itak,i niż z tak traumatycznymi wydarzeniami… Cieszę się jedna, że nic Wam się nie stało i że pasja jest silniejsza od strachu :-*

  • Niestety Zanzibar odpuszczam, wykreślam z listy. Takich historii jak Wasza jest trochę w necie, a więc nie jest to incedentalny przypadek, przeczuwam, że musi ktoś z obsługi hotelu, ochrony itp współpracować z przestępcami….Byłem np. w Meksyku czy Brazylii na własną rękę, więç do szczególnoe strachliwych turystów nie należę.. Ale na Zanzibar nie pojadę……Jakieś mam złe przeczucia ci do tego kierunku….. Życzę Wam wszystkiego najlepszego!

  • Hej. Czytam i czytam Twoj blog i nie moge dowierzac… Sprzedaje zanzibar od 2 lat i nigdy nie slyszalem o takiej historii. W jakim hotelu to bylo? Być moze będę musial ostrzegac o tym ze grozi om śmierć podczas urlopu. Pozdrawiam

  • Marylko, całe szczęście, że nic Wam się nie stało.
    To jakiś koszmar. Nie znajduję słów.
    My na razie dalsze podróże odłożyliśmy, ale nadal mi się marzą…
    Wszystkiego dobrego!

  • Od śmierci moich znajomych właśnie minęły dwa lata. Co roku w tym czasie o nich myślę, poszukuje nowych informacji w internecie. Polecieli na Zanzibar w 2016 na wakacje marzeń i już z nich nie wrócili. Do dziś nie wiemy co się stało, ludzie na zanzi totalnie nie współpracujący, po tragedii nabrali wody w usta. Jedno co jest pewne to to, że nie możliwe aby dwoje młodych, zdrowych ludzi nagle zmarło na terenie hotelu z przyczyn naturalnych…
    Uważajcie na ten kierunek:(

  • Jeśli już natknąłem się na taki wpis o bezpieczeństwie na Zanzibarze, to podzielę się w skrócie swoją historią.
    Spędzałem wakacje z rodziną i znajomymi w hoteliku Surfescape na plaży Pwani Mchangani (ok 5km od wspomnianego wydarzenia autorki) i pod koniec pobytu pewnego wieczoru wybrałem się na nocne zdjęcia na plażę 50m od mojego hotelu w stronę hotelu Melia. Daleko nie doszedłem, bo zostałem dość szybko zaatakowany i okradziony. Zabrano mi aparaty , ale co gorsza dostałem czymś ciężkim w nogę i skończyłem z wieloodłamowym złamaniem miednicy. Teraz akurat mija miesiąc od wydarzenia.
    Piszę o tym dlatego, aby inni rzeczywiście zwrócili uwagę na kwestię ostrożności i raczej nie wybierali się na plażę po zmroku. Zapewne zostałem zaatakowany z nienacka (niewiele pamiętam), ale moją czujność uśpiło wiele kwestii, m.in to, że 2 dni wcześniej wracaliśmy późnym wieczorem od hotelu znajomych 30min plażą i okolica wydawała się bardzo spokojna, a spotkani ludzie przemili.
    Jednak pomijając to wydarzenie bardzo dobrze wspominam cały Zanzibar i na pewno jest to jeden z lepszych wyjazdów w moim życiu. Stąd polecam zdecydowanie wyjazd w to miejsce (niektórzy we wpisach stanowczo rezygnowali z tego kierunku), a jedynie wyczulam, aby zachować więcej ostrożności niż ja 🙂
    No i taka rada, aby koniecznie mieć wykupione solidne ubezpieczenie i na uwadze fakt, że jedyny szpital znajduje się w Stone Town.
    Co do Policji w moim przypadku odmówili przyjazdu na miejsce zdarzenia. Po odwiedzeniu kilku komisariatów na wyspie trafiłem do takiego, gdzie postanowiono po 2 godzinach przesłuchania, że nie wystawią mi raportu (potrzebny był do ubezpieczenia), chyba że uiszczę odpowiednio dużą opłatę za usługę. Jako, że mogli taką opłatę przyjąć kolejnego dnia, a w tym dniu miałem wylot, to z niespodziewaną pomocą przyszedł kierowca busa, który woził nas po komisariatach. Okazał się na tyle w porządku, że kolejnego dnia załatwił sam ten protokół z policji i przesłał e-mailem. Dodatkowo wygląda na to, że może odzyska moje aparaty (ktoś sprzedawał je na plaży).
    Jako, że pomoc tego kierowcy okazała się nieoceniona (wyjątkowo ogarnięty jak na zanzibarczyka), to zdecydowanie polecam skorzystać z jego usług na wyspie. Można z nim dogadać wycieczki po angielsku jeszcze z Polski przez What’s up’a tel +255 777 159 976 (oczywiście cała płatność po zakończonych wycieczkach i niepotrzebne żadne zaliczki). Zatem jeśli ktoś wybierze się na tą piękną wyspę polecam odezwać się do niego. My skorzystaliśmy i byliśmy zadowoleni. “Must see” to delfiny, ale nie Safari Blue (najczęściej wybierana), a transport do wioski Kizimkazi, gdzie można wynająć łódkę i pływać przez godzinę z delfinami – ten wypad wspominam z całego Zanzibaru najmilej 🙂

  • Znalazłam ten wpis poprzez polecenie instagramowe z @evrdtrp. Wiem, że minęło już sporo czasu od tego zdarzenia, ale czytając Twój wpis jestem wstrząśnięta jakbym czytała relację na żywo… Najgorsze jest to, że nawet przy ogromnych środkach ostrożności, niektórym wypadkom nie da się zapobiec. Wszystkiego dobrego i mam nadzieję, że już zdjążyliście zapomnieć o tym horrorze…

  • Witam Cie serdecznie, niedawno wróciłam z Zanzibaru ale cały czas pamiętałam Waszą historię i tego okropnego pecha jaki Was spotkał. Nie wiem czy to przez właśnie takie historie jaka Was spotkała, hotele postanowiły obstawić się ochroną, ale w koło naszego hotelu Dongwe Club zawsze czuwała ochrona, a mieszkańcy Zanzibaru wiedzieli, że linii hotelowej nie mogą przekraczać i nawet jak z nami chcieli rozmawiać to odsuwali się od palm, które graniczyły z plażą i mówili, że tutaj nie mogą przebywać. Czuliśmy się bardzo bezpiecznie. Wypożyczyliśmy auto za 40$ i zjechaliśmy wyspę czego normalnie z biurem byśmy nie zobaczyli. Trochę miałam stracha na początku, ale widząc chodzących białych turystów bez większego zainteresowania miejscowych, przestałam się stresować. Zobaczyliśmy piękne plaże, wioski jakich nigdy nie widziałam i zrywałam mango z drzewa, które stało na dziko przy drodze. A na koniec wycieczki w Stone Town, poszliśmy na kolacje przy plaży. Mieliśmy już mocno rozładowane telefony, a do hotelu 64 km wiec chcieliśmy je gdzieś podładować. Obok naszego stolika siedział chłopak z laptopem i dwoma telefonami wiec zapytaliśmy jego czy nie ma ładowarki, niestety nie miał, ale wywiązała się sympatyczna rozmowa, okazało się, ze jest z Nigerii i przyjechał z żoną na wakacje . Przyszło nasze jedzenie, On na chwile gdzieś poszedł. Przyszedł kelner i mówi do nas : ” dziękuje wszystko już jest uregulowane…” Oczy nam z orbit wyszły … okazało się, że Nasz sympatyczny sąsiad z Nigerii opłacił rachunek, który nie był mały bo zamówiliśmy homara … taka historia nas jeszcze nie spotkała, ale okazuje się, że jest więcej takich ludzi, bo na tym samym wyjeździe poszliśmy uregulować rachunek z hotelem za opłatę klimatyczną i zamówienia z baru. Nie była to bardzo duża kwota bo jakieś 45 $ ale jakby nie patrzeć jest to 200 zł w przeliczeniu na zł. Nie mieliśmy już dolców, a był jakiś problem z internetem w hotelu, nagle jakiś facet z kolejki mówi do Nas spoko zapłacę za Was. Dodam że był to Polak. Zrobiliśmy mu blik na telefon, ale nie specjalnie chciał żeby mu oddawać pieniążki. Niezapomniane doświadczenia…
    Mam nadzieje, że jako doświadczeni podróżnicy skusicie się kiedyś na powrót na Zanzibar, żeby odczarować to miejsce i Swoje złe doświadczenia
    Pozdrawiam Ciepło,
    PS lecę czytać wpis o Tahiti ,bo to jest miejsce, o którym marze każdego dnia .

    • Dziękuję Ci Madziu za ten cudowny komentarz! Ja nadal jestem przekonana, ze Zanzibar jest cudwony, a my mielismy wyjatkowego pecha! Na pewno kiedys tam wrocicmy! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

do góry

ZDJĘCIA NA BLOGU SĄ MOJEGO AUTORSTWA I ZGODNIE Z PRAWEM AUTORSKIM , BEZ MOJEJ ZGODY NIE MOGĄ BYĆ NIGDZIE WYKORZYSTANE! JEŚLI CHCESZ UŻYĆ MOICH ZDJĘĆ SKONTAKTUJ SIĘ ZE MNĄ : addictedtopassion@gmail.com